piątek, 18 marca 2016

O cierpieniu raz jeszcze…

Cierpienie dotyka w różny sposób człowieka… każdego z nas! Ma różny wymiar, różne oblicze, różne przybiera formy… Dobrowolnie nikt cierpienia nie wybiera, ono po prostu pojawia się – czy to na płaszczyźnie fizycznej czy też duchowej, psychicznej… Można je przyjąć, zaakceptować lub nie… Można się buntować… Ale tak czy owak – trzeba z nim żyć! Najczęściej jesteśmy bezradni wobec ogromu cierpienia…
To takie puste – zdawałoby się - słowa, które zna zapewne każdy z nas! A może warto spojrzeć na cierpienie i jego sens oczami naszych przyjaciół w niebie? Przecież byli też ludźmi „z krwi i kości”, kochali życie, odczuwali ból podobnie, jak każdy człowiek, a jednak… zaakceptowali cierpienie! Św. Ojciec Pio przez pięćdziesiąt lat nosił na rękach stygmaty – cierpiał podobnie, jak ukrzyżowany Chrystus. A mimo to zapisał się w pamięci współczesnych jako radosny święty, z wielkim poczuciem humoru.
Bólu ukrzyżowanego Chrystusa doświadczała również św. Faustyna, jej stygmaty były niewidoczne, ale niezwykle dokuczliwe. Można wymienić jeszcze wielu świętych, którzy dobrowolnie przyjęli cierpienie… Jaki miało ono sens? Św. Faustyna mówi tak: Cierpienie jest wielką łaską! (…) Przez cierpienie dusza upodabnia się do Zbawiciela, w cierpieniu krystalizuje się miłość. Im większe cierpienie, tym miłość staje się czystsza. (…)
 Cierpieć, nie skarżąc się, pocieszać innych, a swoje własne cierpienia topić w Najświętszym Sercu Jezusa!(…) Cierpienie jest skarbem największym na ziemi – oczyszcza duszę. W cierpieniu poznajemy, kto jest dla nas prawdziwym przyjacielem. Prawdziwą miłość mierzy się termometrem cierpień. (Dz. 342).  Nie lękaj się cierpień, Ja jestem z tobą (Dz. 15) – mówi Pan Jezus do s. Faustyny i… do każdego z nas! 
Czy mamy dość siły i odwagi, by przyjąć dobrowolnie to, co nas spotyka?! Ja – nie zawsze! Dopiero po latach można ocenić (i docenić) wartość cierpienia – niekoniecznie fizycznego.
Wpis: 18 marca g. 8:10