O czym tu pisać, gdy na dworze
szaroburo, niebo zasnuły czarne chmury, na drzewach chyboczą ostatnie listki,
drżąc z zimna; nawet ptaki umilkły i
pochowały się gdzieś bardzo głęboko… A my? My czekamy na słońce, by
rozświetliło nasze życie, ociepliło serca i przywróciło radość. Tak, to są
wątpliwe uroki listopada; nie pozostaje nam nic innego, jak pokonać trudny czas
i… mimo wszystko wykrzesać w sobie choć odrobinę radości. Radości, która ma swe
źródło w Chrystusie i Maryi.
Dzisiaj byłam na roratach. Nasz
parafialny kościół pełen ludzi; przy ołtarzu kapłan w asyście sześciu szafarzy.
Mrok rozświetlają tylko małe lampki. Uroczysty śpiew prowadzony przez panią
Jagodę budzi w sercu nostalgię - tęsknotę za Tym, który przybędzie w promieniach
przedziwnej nocy…
A zatem – radości serca życzę
Wszystkim, którzy mnie czytają! (Tym, co nie czytają też!) Radości mimo wszystko!
Mimo codziennych smutków, mimo trosk i problemów, których możliwości rozwiązania
nie widać, mimo wylewanych łez…
Kochani! Zwróćmy się do naszej
Ukochanej Matki Maryi! To jej szczególny czas! Uwierzmy, że Ona nas naprawdę
kocha i może obetrzeć każdą łzę. Prośmy o to całym sercem! Gorliwa modlitwa
czyni cuda!
Wpis: 29 listopada godz. 9:45