Pragnę podzielić się pewnymi refleksjami
na temat miłości… Temat odwieczny i dotykający każdego z nas, no bo powiedzmy
sobie szczerze – któż z nas nie pragnie miłości! Nie będę powielać
wszechobecnych opinii, ale chcę się odwołać do pewnego kazania śp. Ks. Piotra Pawlukiewicza,
który– przepraszam za określenie! – w sposób łopatologiczny wyjaśnia sedno miłości.
Słyszałam to już w moim parafialnym kościele, ale w pełni dotarło to dopiero po
latach. Szkoda, że dopiero teraz, dobrze, że w ogóle!
Oczywiście mówimy o miłości w oparciu o
przykazanie, które zostawił nam nasz Pan Jezus Chrystus: „Będziesz
miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim
umysłem. Będziesz miłował swego bliźniego jak
siebie samego”. Na tym drugim chciałabym się skupić. Jest ono trudne,
nawet bardzo trudne do zastosowania w życiu! No, bo jak tu kochać kogoś, kto
nas niszczy, stawia nam kłody, uprzykrza życie, obgaduje, posądza i źle ocenia…
A jednak! Tak właśnie robi Pan Jezus. Jeszcze z wysokości krzyża woła: „Przebacz
im, bo nie wiedzą, co czynią! Do św. Faustyny (i nie tylko do niej!) mówi, że
nawet największy grzesznik ma do Niego najbardziej bliski przystęp. Pokazuje
nam, czym jest prawdziwa miłość!
A zatem czym nie jest miłość?
I tu odwołam się do wspomnianego wyżej kazania. Miłość nie jest tkliwością, czymś,
co nam sprawia przyjemność, nie jest chwilowym uniesieniem, ale trwaniem przy kimś,
kogo naprawdę kochamy i chcemy mu pomóc. Ta miłość – to pragnienie szczęścia dla drugiego człowieka. Myślę, że gdybyśmy
w taki sposób spojrzeli na miłość, nie byłoby tylu rozwodów, bo rodzice mieliby
przede wszystkim na uwadze dobro własnych dzieci, a nie swoje zauroczenie.
Miłość niekiedy jest nawet bolesna, jak
na przykład matczyna miłość św. Moniki dla swojego syna Augustyna. Miłość jest
zupełnie bezinteresowna, taka, która pragnie dobra dla drugiego człowieka, jest
więc „cierpliwa, łaskawa jest. (…) Nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie
pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, (…) wszystko przetrzyma. Miłość
nigdy nie ustaje.” Tak, to oczywiście fragment Pierwszego Listu św. Pawła do
Koryntian.
To wszystko odnajdujemy w naszej Ukochanej
Matce Najświętszej! Bo czyż nie jest wyrazem największej i najdoskonalszej miłości
jej Różaniec święty, który tak często nam poleca i zapewnia, że każda modlitwa
różańcowa zostanie wysłuchana!
A jaka jest nasza miłość? Warto zadać
sobie to pytanie – w kontekście naszych bliskich, a także tych, z którymi nam „nie
po drodze”, którzy wyrządzają nam przykrość i nie chcą przyjąć ręki wyciągniętej
do zgody. Otoczmy ich miłością prawdziwą – podobną do miłości Chrystusowej i
Matczynej Maryi!
Wpis: 9 października godz. 15:25