Kochani Przyjaciele! Pragnę podzielić się swymi przemyśleniami dotyczącymi
naszej codzienności… Na pewno nie powiem niczego odkrywczego, ale myślę, że to,
co mi się nasuwa, jest ważne – mimo że pozornie błahe. Najpierw powiem, co
skłania mnie do tychże refleksji. Życie! Zewsząd docierają do nas – delikatnie mówiąc
– nieciekawe wieści na różnych płaszczyznach. Pytam sama siebie, jak temu
zaradzić, jak ochłonąć, w jaki sposób nabrać dystansu… Jest to raczej trudne,
bo na pewne sprawy nie mamy wpływu, ale jak żyć mimo wszystko, jak się odnaleźć
w tym wszystkim, co nas dotyka. Zastanawiam się kolejny raz i… szukam
odpowiedzi. Na pewno nie ma jednoznacznej ani odpowiedzi, ani recepty,
zwłaszcza że ta „recepta” wykracza niejako poza ludzkie możliwości. Szczególnie
martwi mnie cierpienie wielu osób, które znam. Każdy z nas zapewne ma w kręgu
rodziny lub znajomych takie osoby. I czuje się bezradny wobec ludzkiego
nieszczęścia.
Spoglądam na wizerunek św. Ojca Pio,
który mam przy swoim komputerze, i pytam: Co Ty, Święty Ojcze Pio, o tym
wszystkim myślisz? Przecież święci w Niebie są – między innymi – po to, aby
wspierać, pomagać nam, mieszkańcom Ziemi. Zatem wołam z głębi serca: Pomóżcie przetrwać
chorobę, cierpienie, dotykające tak wielu ludzi, podpowiadajcie sposób trwania, wybłagajcie siłę i moc ducha!
Wiem, że Pan Jezus jest przy wszystkich
cierpiących, bo zapewnia nas o tym choćby w słowach skierowanych do śp. Alicji
Lenczewskiej. Nie tylko jest, ale i współcierpi! Ale – co mają zrobić ci
wszyscy, którzy nie dają rady unieść swojego krzyża? Którym jest tak bardzo ciężko,
że już gorzej być nie może?
Błagam: Panie Jezu, pomóż wszystkim
odnaleźć siłę w Tobie! Tylko Ty możesz stać się naszą mocą i siłą!
Zamierzałam napisać coś zupełnie
innego, a napisałam, co napisałam. Widocznie było to potrzebne nam wszystkim.
Wpis: 6 października godz. 11:30