środa, 28 września 2022

Wielki pokorny św. Feliks

 

Jak zdążyłam się zorientować, pokornych świętych było wielu - cała plejada. I myślę, że dostali się do Nieba właśnie za swoją pokorę. Tak, rzeczywiście – to wielki tłum. I – o, dziwo! – dla wszystkich jest miejsce w Niebie! Jak wspomniałam wcześniej, pragnę przyjrzeć się bliżej tym pokornym świętym ludziom, aby podpatrzyć pewne elementy z ich życia, ale i naśladować – choć w małym stopniu. Niekiedy istotny może się być nawet jakiś mały szczegół, który może się okazać przydatny w konkretnej sytuacji życiowej.

Na przykład był taki święty o imieniu Feliks. Dzisiaj raczej nie słyszymy o jakimś Feliksie. Ale świętego warto poznać!

Był analfabetą, pochodził z biednej rodziny. Ojciec szewc wyuczył go tego samego zawodu.  Ale chłopca pociągała bardziej modlitwa i medytacja o Panu Bogu. A ponieważ nie umiał czytać, nauczył się Pisma Świętego na pamięć, aby móc je codziennie rozważać. 

Po odbyciu rocznego nowicjatu, dostał się do klasztoru w Nikozji, ale na przywdzianie habitu musiał czekać aż dziesięć lat. Był traktowany bardzo surowo; przydzielano mu najprostsze zadania – pracował jako furtian, ogrodnik czy pielęgniarz.  

   Traktował siebie jako „klasztornego osiołka”. Kwestując na rzecz ubogich, doświadczał wielu zniewag, ale wszystko przyjmował z wielką pokorą, mówiąc: „Niech tak będzie dla miłości Boga”.

„W zakonie też nie miał łatwego życia. Jego surowy przełożony wyrażał się o nim z lekceważeniem. (…) Często kazał mu odgrywać rolę błazna, aby – w swoim mniemaniu – nauczyć go w ten sposób większej pokory. Wówczas Feliks zakładał karnawałowy strój i przechadzał się po klasztorze, niosąc na głowie kosz pełen masy zrobionej z popiołu, udając, że rozdaje swoim współbraciom pyszny twarożek. Ku zaskoczeniu zakonników i konsternacji przełożonego masa ta w cudowny sposób rzeczywiście stawała się smakowitym serkiem. (…)

Nawoływał swoich współbraci do rozważania Męki Chrystusa. Powtarzał często, że to najprostszy sposób, aby uniknąć męki piekielnej. Spędzał wiele godzin na adoracji Najświętszego Sakramentu, odmawiał nabożeństwa do Matki Bożej Bolesnej, pościł o chlebie i wodzie. Często odmawiał sobie jedzenia, by podzielić się nim z ubogimi. Gdy wychodził na ulicę, aby zbierać jałmużnę, chodził od domu do domu z modlitwą na ustach. Dzieci z ubogich rodzin wprost lgnęły do niego, a on miał zawsze dla nich chleb i bób. Uczuł je katechezy i piosenek religijnych. Wręczał każdemu dziecku po jednym dużym orzechu, trzy małe orzeszki, pięć ziaren bobu i dziesięć ziaren ciecierzycy – w ten sposób łatwiej mogły zapamiętać, że jest Jeden Bóg w trzech osobach, że jest pięć ran Chrystusa i dziesięć przykazań Bożych. (…) Miał także dar bilokacji. Zmarł w wieku siedemdziesięciu dwóch lat. (…)

Papież Benedykt XVI kanonizując Feliksa 23 października 2005 roku powiedział: „Ten pokorny brat kapucyn, wybitny syn ziemi sycylijskiej, wierny najprawdziwszym wyrazom tradycji franciszkańskiej, był stopniowo kształtowany i przemieniany przez miłość Boga, przeżywaną i aktualizowaną w miłości bliźniego. Brat Feliks pomaga nam odkryć wartość małych spraw, nadających wartość życiu i uczy nas wychwytywać sens rodziny i służby braciom, ukazując nam, że prawdziwa i trwała radość, której gorąco pragnie serce każdego człowieka, jest owocem miłości”.

 

Wpis: 28 września godz. 9:50