Czy wiara musi być śmiertelnie poważna?
Okazuje się, że wcale nie! Znam ludzi, którzy promieniują Bożą radością. Dodam:
mimo przykrych doświadczeń życiowych, mimo dręczących ich spraw, trudnych do rozwiązania,
jednym słowem – mimo wszystko! Pamiętam, gdy siedemnaście lat temu
uczestniczyłam w pielgrzymce do Medjugorje z grupą stałych, corocznych pielgrzymów do tego miejsca,
uderzyła mnie ich radość. Byli autentycznym zaprzeczeniem śmiertelnie poważnej
wiary. - Z czego oni się tak cieszą? Uśmiechy nie schodzą im z ust! – myślałam.
Przecież to ludzi obarczeni różnymi problemami. Odpowiedź była bardzo
prosta - mają Boga w sercu!
Dlaczego wracam do tamtych chwil
właśnie teraz? Bo nam wszystkim jest bardzo potrzebna radość serca, wewnętrzna radość,
która pozwoli trwać w tym trudnym czasie zamętu i złości. Co nas ratuje? Nasza wiara
– wiara w obecność Chrystusa – żywego i prawdziwego, który pragnie nam pomóc,
który przybywa z pomocą do wszystkich, którzy tego pragną i kierują ku Niemu
swoje modlitwy. Przecież On wyraźnie mówi: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni
jesteście.”
Dlaczego tak mało zwracamy się z prośbą
o tę pomoc? Dlaczego nie potrafimy dostrzec wielkiej mocy Boga? Dlaczego Mu nie
ufamy? I wreszcie – dlaczego nie modlimy się za sprawców zła? To bardzo trudne,
ale przecież Pan Jezus też modlił się za złoczyńców.
Życzę wszystkich zaufania Bogu i wiary
radosnej, której źródłem jest Chrystus! „Tobie, Panie zaufałem, nie zawstydzę się
na wieki.” (Z hymnu Te Deum)
10 listopada godz. 10:00