Trzeba wielkości św. Faustyny, by tak
patrzeć na cierpienie tak, jak to napisała w swoim „Dzienniczku”! Każdy z nas
go doświadcza, ale czy każdy potrafi w nim dostrzec wielkość i sens? Ja mam z
tym wielkie trudności, zwłaszcza wtedy, gdy się wydaje, ze krzyż przygniata tak
mocno do ziemi, że już nie można się podnieść pod jego ciężarem.
Celowo w umieszczonych wczoraj słowach
św. Faustyny zaznaczyłam czerwonym kolorem pewien fragment. Bo przecież
cierpienie ma różne barwy, różne natężenie. To nie tylko ból fizyczny, ale i
cierpienie duszy, które niekiedy jest bardziej dotkliwe niż niedomagania ciała.
Cierpienie ma wiele synonimów… To także
rozpacz, smutek, boleść, utrapienie, rozżalenie, zgryzota, żal, trudny do
rozwiązania problem, zmartwienie, trudności, nieprzyjemności różnego rodzaju…
To frasunek, udręczenie, katusze, to ból duszy, krzyż, droga krzyżowa,
cierpienie, tortury, męczarnie. Niekiedy to prawdziwa droga krzyżowa, „droga
przez mękę”, jak w powieści Aleksjeja Tołstoja.
Niemoc pokonania swojego krzyża zwraca
nasze serce ku Panu Jezusowi. Połączmy się – wszyscy chorzy, strapieni, którzy
nie widzicie końca udręki – z Nim, naszym Panem! Ofiarujmy Mu swoje bóle… Z Nim
nasz krzyż jest znacznie lżejszy!
Jezu, ufam Tobie!
Wpis: 23 września godz. 9:30