Dzisiaj
świętujemy 101. rocznicę odzyskania niepodległości naszej Ojczyzny - po stu
dwudziestu trzech latach zaborów. Jaka wtedy zapanowała radość, jaka euforia!
Mój Ojciec, powstaniec wielkopolski, bardzo często wspominał tamten czas.
Wolnością
Polski Naród cieszył się zaledwie dwadzieścia lat, bo wybuchła wojna – okrutna i
bezlitosna… Teraz cieszymy się wolnością! Ale dzisiaj, właśnie w tym uroczystym
dniu, nasuwają się różne myśli – wcale nie-wesołe! Raczej gorzkie!
Często wracam
myślami do „Pana Tadeusza”, naszej narodowej epopei Adama Mickiewicza. To
dzieło wyrasta ponad miarę czasową i ma nieustannie odniesienie do nas –
Polskiego Narodu. Mimo że powstało bez mała dwieście lat temu! Tak uważam!
Wystarczy „zdjąć” kontusze z braci szlacheckiej, a otrzymamy obraz „przekleństw i kłamstwa, niewczesnych
zamiarów, za późnych żalów, potępieńczych swarów!” (Pan Tadeusz, Epilog). Tyle,
że inne jest tylko źródło przekazu. Nasuwa się ważne, zasadnicze pytanie: Dokąd
ma to wszystko nas doprowadzić? Ten chaos, pretensje, to bezlitosne krytykanctwo wszystkiego i wszystkich?!
Sądziłam
(chyba nie tylko ja!), że czas dotkliwej pandemii zwróci nasze serca (i umysły
też!) ku Bogu, że zjednoczymy się we wspólnym błaganiu o ratunek, że zbliży się
człowiek do człowieka, ale przede wszystkim do Pana Boga. Tymczasem żyjemy jak
żyjemy, w strachu i nienawiści, która wyziera z tysięcy hejtów w internecie!
A Matka
Boża już nie prosi, ale błaga: „Kochane dzieci, wróćcie do miłości, do Boga, a On będzie waszą siłą i ucieczką.”
(Medjugorje, 25 października 2020)
Komentarz
jest zbyteczny, prawda?
Wpis: 11 listopada godz.: 9:01