Listopad nieodmiennie kojarzy się nam z
tymi, których już nie ma pośród doczesnego świata. Wszyscy – wierzący i niewierzący
– chodzimy na cmentarze, zapalamy znicze i wspominamy… Modlimy się za ich
dusze.
Właśnie w tym czasie przypominają mi się
słowa mojej śp. Mamy, że o zmarłych nie należy mówić źle. Prawdę mówiąc, o
nikim nie należy źle mówić; tę zasadę wpajała nam – swoim dzieciom - Mama. Ale
z tym mówieniem o bliźnich bywa różnie, o czym wiemy, bo bardzo trudno nieraz
powstrzymać język na uwięzi!!!
Natomiast gdy chodzi o zmarłych, to
powinno już stać się naszą dewizą, aby nigdy nie mówić o nich źle. Oni już
zostali osądzeni przez znacznie wyższą Instancję, nawet najwyższą, bo przez samego
Boga. Teraz w czyśćcu pokutują za swoje winy, grzechy, niedoskonałości – jednym
słowem – za wszystko, co było sprzeczne z wolą Bożą.
Oskarżając, oceniając, zmarłych,
stawiamy się w roli Boga! Nie jesteśmy do tego upoważnieni ani powołani! Zawsze
lepiej widzi się błędy innych niż swoje własne. To ta biblijna belka
niezauważona w swoim oku!
Gdybyśmy tak uważniej i krytyczniej przyjrzeli
się sobie samym, to dostrzeglibyśmy baaaaaaardzo wiele swoich grzechów. Jakże często
usprawiedliwiamy się przed innymi i przed samym sobą! A przecież każdy z nas ma
coś, co chciałby ukryć przed „światłem dziennym”, co nie było piękne i czego się
wstydzi!
Zatem nie oceniajmy zmarłych, nie
wypominajmy ich uczynków, które były niegodne. Możemy bardzo im pomóc, modląc się!
Wpis: 6 listopada godz. 13:27