„Kiedy się pogrążam w Męce Pańskiej,
często widzę Pana Jezusa w adoracji, w takiej postaci: po biczowaniu kaci
zabrali Pana i zdjęli z Niego szatę własną, która już się przywarła do Ran;
przy zdejmowaniu odnowiły się Rany Jego. Wtem zarzucono na Pana czerwony
płaszcz, brudny i poszarpany na odświeżone Rany. Płaszcz ten zaledwie w
niektórych miejscach dosięgał kolan i kazano Panu usiąść na kawałku belki,
wtenczas spleciono koronę z cierni i ubrano Głowę świętą i podano trzcinę w
rękę Jego i naśmiewali się z Niego, oddając Mu pokłony jako królowi, pluli na
Oblicze Jego, a inni brali trzcinę i bili Głowę Jego, a inni kułakami zadawali
Mu boleść, a inni zasłonili Twarz Jego i bili Go pięściami; cicho znosił to
Jezus.
Kto pojmie Jego – boleść Jego? Jezus
miał wzrok spuszczony na ziemię, wyczułam, co wówczas się działo w Najsłodszym
Sercu Jezusa. Niech każda dusza rozważa, co Jezus cierpiał w tym momencie. Na
wyścigi znieważali Pana. Zastanawiałam się: skąd taka złość w człowieku, a
jednak grzech to sprawia – spotkała się Miłość i grzech.” (Z Dzienniczka św. Faustyny;
Dz 408)
Wpis:
8 października g. 12: 45