piątek, 19 sierpnia 2016

Pokonać samego siebie (2)

Moje refleksje sprzed kilku dniu, a dotyczące pokonywania samego siebie, były tylko „jaskółką” w temacie, bo – przyznacie – temat to wręcz niewyczerpany. Pokonywanie siebie – to proces trwający tak długo, jak żyjemy. Oczywiście pod warunkiem, że chcemy dokonywać zmian w sobie, przezwyciężać złe nawyki, niedoskonałości, najróżniejsze przywary, grzechy wielkiego lub mniejszego kalibru… Jestem przekonana, że we wszystkim pomoże nam nasz Pan, o czym wspomniałam poprzednio, ale przemianie, pokonywaniu samego siebie musi towarzyszyć nasze wielkie pragnienie tejże przemiany. „Nie muszę, ale chcę!” Chcę najpierw dostrzec swoje ułomności, następnie chcę je w jakiś sposób potępić w swoim sumieniu, a następnie walczyć z nimi. Na pewno nie jest to łatwe!
Przypomina mi się w tej chwili film „Żółty szalik” z doskonałym  Januszem Gajosem w roli alkoholika. Jakże trudno wyjść z nałogu! Na naszych oczach rozgrywa się walka o trzeźwe życie… Syn jest bezradny, żona przestała już walczyć, b0 straciła jakąkolwiek nadzieję; aktualna kobieta (Krystyna Janda) – mimo wielkiej miłości jest bezsilna w walce z nałogiem ukochanego. Mimo obietnic składanych sobie i bliskim bohater popada w coraz gorszy stan. I gdy już wydaje się, że nic nie jest w stanie powstrzymać go od dalszego staczania się – ratuje go matka (Danuta Szaflarska) – nie karcąc, nie moralizując… Przygotowuje wieczerzę wigilijną. Ciepła, rodzinna atmosfera, wspólny, uroczyście przygotowany posiłek, poprzedzony znakiem krzyża, powoduje przemianę serca, a żółty szalik – prezent od matki – urasta do rangi symbolu tejże przemiany.
 Ta krótka recenzja nie ma na celu ani pouczania kogokolwiek, ani upraszczania problemu alkoholizmu!!! To trudny problem, o czym wielu z nas wie doskonale!
Myślę, że każda walka jest próbą pokonywania samego siebie. Nie muszę, ale chcę pokonać siebie, zło, które jest we mnie!

Wpis: 19 sierpnia g. 9:00