Gdy myślę „Chrystus”,
przedziwne ciepło
rozlewa się w mym sercu,
rozlewa się w mym sercu,
wilgotnieją oczy,
rodzą się dobre pragnienia…
Gdy myślę „Chrystus”,
widzę ręce kapłańskie,
w których biały chleb
przemienia się w Jezusowe Ciało…
Gdy myślę „Chrystus”,
mam przed oczyma
każdą Komunię świętą,
co krzepi i daje tak wielką moc
i radość życia, i siłę, i dobroć…
Gdy myślę „Chrystus”,
rodzi się we mnie ogromna wdzięczność,
dla której najzwyczajniej brak słów -
za Jego obecność, za cierpliwość i
miłość,
za odpuszczenie grzechów…
Gdy myślę „Chrystus”,
staję się lepszym człowiekiem,
bo wiem, że On jest ze mną,
patrzy na mnie,
pomaga się podnieść,
pozwala cieszyć się życiem…
I wreszcie… Gdy myślę „Chrystus”,
widzę wszystkie dzieła Boże,
co tak radują oczy i serce.
I te w rozkwitającej wiośnie,
i w tej brzozie, co zmienia barwę,
i w śpiewie ptaków,
co budzą mnie o świcie,
co budzą mnie o świcie,
i w tej nadziei,
co wraz z rozkwitem przyrody
rozkwita w mym sercu…
Wpis: 25 sierpnia g. 20:45