To pytanie zaistniało już niejeden raz w tym miejscu, ale myślę,
że warto je sobie stawiać co pewien czas, aby zweryfikować swoje duchowe
potrzeby i swoje relacje z Panem Jezusem. Zatem – czym jest dla mnie Msza Święta?
Chciałabym na nie odpowiedzieć bez szczególnego patosu i zarazem wiarygodnie. Patos
bowiem szkodzi niekiedy prawdomówności, która może zostać odczytana jako zarozumialstwo,
a tego bardzo bym nie chciała! Byłoby bardzo źle, gdybyśmy – mówiąc o Mszy Świętej
– popadali w pychę! Chociaż - z drugiej strony… Czy w ogóle można popaść w
pychę, przyjaźniąc się z Panem Jezusem?! Czy to nie jest zbyt wielkie słowo –
przyjaźnić się z Jezusem? Ale czy nie doświadczając tej przyjaźni, będziemy
mieli ochotę i potrzebę uczestniczenia we Mszy Świętej? To uczestnictwo
przecież dowodzi tejże potrzeby i zarazem miłości ku Chrystusowi! Nie
przybywamy do kogoś, kto jest nam obcy, kogo nie lubimy czy też nie pragniemy
widzieć. Msza Święta jest właśnie tym spotkaniem – dla mnie – z Kimś najważniejszym,
Kto uobecnia się na ołtarzu po przeistoczeniu najzwyczajniejszego kawałka chleba
w Chrystusowe Ciało. Śpiewamy: „O, jaka to moc wielka, niech uzna dusza
wszelka, że to kapłan słowem sprawi, że się Chrystus zaraz zjawi na tym
ołtarzu.”
Zatem każda Msza Święta jest moim spotkaniem z Chrystusem – żywym i
prawdziwym! Chociaż Go nie widzę, ale wierzę, że On jest obecny w świętej
Hostii. Spotkanie, z Kimś, Kogo kochamy i Kto nas kocha, jest wielką radością i
szczęściem!
I tej radości życzę każdemu!
Wpis: 24 stycznia g. 15:25