wtorek, 28 października 2014

Takie sobie myśli… Powtórka

Powtórka, bo na samym początku właśnie pod takim tytułem zamieściłam swoje refleksje dotyczące wątpliwości, które wtedy mnie nurtowały… A ponieważ nurtują nadal, zamieszczam je kolejny raz – poszerzone o inne myśli… Bo prawda jest taka, że jak człowiek podpisuje się imieniem i nazwiskiem, to wystawia się na bardzo surowy osąd tych wszystkich, którzy to czytają. Nie jestem anonimową osobą – nie z pobudek egoistycznych, ale uważam, że właśnie odpowiedzialność za każde wypowiedziane słowo zobowiązuje nas do podpisania się pod nim – niezależnie, czy to ktoś akceptuje, czy też nie. Mój blog jest odwiedzany przez znajomych i nieznajomych – zarówno z okolicy, w której mieszkam, jak i z różnych stron świata (wyświetla to tzw. bloger). Mam pełną świadomość, że jestem zarówno akceptowana, jak i krytykowana!   
Co prawda, istnieje takie stare powiedzenie, że prawdziwa cnota krytyki się nie boi, ale któż z nas jest prawdziwie doskonały?
Od pewnego czasu powtarzam sobie, iż najważniejsze, by Pan Bóg o mnie dobrze myślał…
Ludzie generalnie niechętnie mówią o tym, co myślą i czują, zwłaszcza, gdy dotyczy to tak delikatnej sprawy, jaką jest nasza wiara… Bardzo często – wbrew swojej woli! – uczestniczymy w dyskusjach dotyczących Kościoła, kapłanów – najczęściej bardzo krytycznych… Nie potrafimy (a może – nie chcemy?) mówić o swoich przekonaniach, o swej wierze, by zaświadczyć o przynależności do Chrystusa… 
Czasem jednak chciałoby się głośno wypowiedzieć swoje myśli -
myśli – wątpliwości;
myśli – wskazania;
myśli, które nieustannie nurtują;
myśli będące świadectwem przyjaźni z Chrystusem;
myśli, które  pobudzają sumienie… 
I… dlatego piszę! Codziennie, bo mam taką wielką potrzebę!