Mój blog jest
taki, a nie inny, bo jest wynikiem potrzeby serca (rozumu też!)… Piszę o tym,
co myślę, czuję i przeżywam, o tym, do czego dążę… Dzielę się refleksjami,
które wydają mi się ważne… Uważam, że nie można karmić się jedynie trudną
rzeczywistością – często szarą i pozbawioną nadziei – ale trzeba bardziej
zastanowić się nad sobą, by podążać drogą ku PRAWDZIE… I to – być może
nieudolnie! – robię…
Oczywiście
realia życia nie są mi ani obce, ani obojętne, sama w nich uczestniczę, ale
można znacznie pogłębić swoje życie wewnętrzne – jako, że nie samym chlebem
żyje homo sapiens…
Przytłoczeni
codziennością, nadmiarem różnych zdarzeń, którymi karmią nas media, często nie
mamy czasu ani ochoty, by zastanowić się nad swoim wnętrzem, wejść w głąb
siebie… Dlatego powstają blogi! Autorzy piszą o tym, co ich cieszy i boli, o
tym, co dla nich najważniejsze…
Pisząc,
uświadamiam sobie swe niezliczone braki i błędy – dodam: swoje! Podążanie ku
lepszemu jest piękne i na pewno potrzebne każdemu z nas…
Są ludzie,
których podziwiam, od których nieustannie się uczę – od przyjaciół, znajomych,
bliskich i… wrogów też!. Ciągle
powtarzam, że chciałabym mieć
mądrość św. Pawła,
odwagę św. Augustyna,
pokorę św. Faustyny,
dobroć św. Ojca Pio,
pobożność św. Jana od Krzyża
i poczucie humoru św. Tomasza z Akwinu…
Marzenia można
mieć, prawda? Nawet trzeba, aby choć w tysięcznej części osiągnąć to, co
prezentowali sobą wielcy Święci…