wtorek, 28 października 2014

Jeszcze trochę powtórki z 2011 roku…

Mój blog jest taki, a nie inny, bo jest wynikiem potrzeby serca (rozumu też!)… Piszę o tym, co myślę, czuję i przeżywam, o tym, do czego dążę… Dzielę się refleksjami, które wydają mi się ważne… Uważam, że nie można karmić się jedynie trudną rzeczywistością – często szarą i pozbawioną nadziei – ale trzeba bardziej zastanowić się nad sobą, by podążać drogą ku PRAWDZIE… I to – być może nieudolnie! – robię…
Oczywiście realia życia nie są mi ani obce, ani obojętne, sama w nich uczestniczę, ale można znacznie pogłębić swoje życie wewnętrzne – jako, że nie samym chlebem żyje homo sapiens
Przytłoczeni codziennością, nadmiarem różnych zdarzeń, którymi karmią nas media, często nie mamy czasu ani ochoty, by zastanowić się nad swoim wnętrzem, wejść w głąb siebie… Dlatego powstają blogi! Autorzy piszą o tym, co ich cieszy i boli, o tym, co dla nich najważniejsze…
Pisząc, uświadamiam sobie swe niezliczone braki i błędy – dodam: swoje! Podążanie ku lepszemu jest piękne i na pewno potrzebne każdemu z nas…
 
Są ludzie, których podziwiam, od których nieustannie się uczę – od przyjaciół, znajomych, bliskich i… wrogów też!.  Ciągle powtarzam, że chciałabym mieć
mądrość św. Pawła,
odwagę św. Augustyna,
pokorę św. Faustyny,
dobroć św. Ojca Pio,
pobożność św. Jana od Krzyża
i poczucie humoru św. Tomasza z Akwinu…
 
Marzenia można mieć, prawda? Nawet trzeba, aby choć w tysięcznej części osiągnąć to, co prezentowali sobą wielcy Święci…