W gronie moich niebieskich przyjaciół ważne miejsce zajmuje św. Faustyna. Prawdę mówiąc, każdy przyjaciel jest bardzo ważny, wiele razy wspominałam czy to św. Augustyna, czy św. Ojca Pio… Nie będę wymieniać wszystkich, a jest ich naprawdę wielu. Każdy z Was, którzy czytacie moje słowa, ma swoich orędowników w niebie, prawda?! Święta Faustyna jest mi bliska w szczególny sposób. Fascynacja jej Dzienniczkiem trwa po dzień dzisiejszy, od niej uczę się różnych postaw, a zwłaszcza pokory, bo z tą pokorą w codziennych sytuacjach życiowych bywa różnie… Często wracam do jej przemyśleń, z których wyłania się wielka miłość Pana Jezusa.
Nie mamy tego szczęścia, że widzimy Go
tak, jak dane to było świętej zakonnicy, ale codziennie możemy doświadczać
wielkiej łaski Chrystusowej obecności – w Komunii świętej. To przecież ten sam
Bóg – Jezus, który jest żywy i prawdziwy pod postacią chleba, ukryty w świętej
Hostii.
Ps. Przy okazji chciałam się odnieść (z
upoważnienia kapłana) do wypowiadanych słów po Koronce do Bożego Miłosierdzia… O, Krwi i Wodo, któraś wytrysnęła z Najświętszego
Serca Jezusowego, jako zdrój miłosierdzia dla nas, ufamy Tobie! Wokół tych
słów są pewne kontrowersje… Niektórzy bowiem mówią właśnie tak, a inni - zamiast
słowa „wytrysnęła” - powtarzają „wypłynęła”.
Każdy ma słuszność! Pan Jezus podyktował s. Faustynie te powyższe słowa, co
jest słuszne, bo Najświętsze Serce Jezusowe jest zdrojem, czyli źródłem, z
którego wytryskają wszystkie łaski. Ale Kościół w różnych czytaniach przyjął formę
ze słowem „wypłynęła”, co również ma swoje uzasadnienie, bo umierający na
krzyżu Pan Jezus – przy całym swym ogromnym cierpieniu – udusiłby się, gdyby jego
Krew wytrysnęła z serca… Zatem w koronce słowo „wytrysnęła” ma znaczenie
symboliczne i tak właśnie modlimy się w każdy piątek albo i częściej…