wtorek, 30 września 2014

Refleksje wokół śmierci...


Prawdziwie święte osoby nie boją się śmierci! Skąd to wiem? Czytam o nich, czy to o św. Ojcu Pio, św. Faustynie, św. Augustynie, św. Stanisławie Kostce i innych… Było ich wielu, wręcz marzyli o jak najszybszym połączeniu się z Bogiem. Tak – prawdę mówiąc – powinno być w każdym przypadku człowieka wierzącego, jako że przecież jesteśmy przekonani, iż jest inny, znacznie piękniejszy świat, królestwo Boże. Ale… kochamy życie, jesteśmy przywiązani do swoich dzieci, rodziców, przyjaciół… Zamiast cieszyć się, że przyszedł kres ziemskiej wędrówki, często bardzo trudnej, wręcz krzyżowej, boimy się, płaczemy, gdy odchodzi ktoś bliski – czy to krewny, czy znajomy…

Dlaczego o tym piszę? Bo w ostatnim czasie w naszej parafii odeszło kilka osób, dodajmy głównie mężczyzn w sile wieku… Każdemu pożegnaniu towarzyszy powaga, żal, łzy… Mógł jeszcze żyć – powtarzamy, bo czterdzieści sześć, pięćdziesiąt, sześćdziesiąt lat - to nie wiek do opuszczenia dzieci, rodziny… Nie wiemy, kiedy zgaśnie świeczka naszego życia… Może już się dopala?

Zaświtała mi taka myśl, że byłoby pięknie, gdybyśmy umieli sobie powiedzieć w obliczu śmierci: Życzę ci radosnego spotkania z naszym Panem!