„Być albo mieć” – to
alternatywa, przed którą staje każdy człowiek. W życiu dokonujemy różnych
wyborów. Każdy z nas wytycza sobie jakąś drogę, którą pragnie kroczyć, dąży do
osiągnięcia zamierzonego celu. Nie jest to wszystko takie proste, życie bowiem
weryfikuje nasze dążenia, marzenia... Bywa i tak, że po drodze gubimy
młodzieńcze ideały i zatracamy się w pogoni za czymś, co z tymi ideałami nie ma
nic wspólnego. Człowiek „obrasta” w przyzwyczajenia, godzi się z inną wizją
świata niż ta, o którą niedawno walczył... Często propozycja łatwiejszego życia
za cenę wyrzeczenia się marzeń powoduje rezygnację. I „być” zamienia się na „mieć”.
Na ile zatem udaje się nam ocalić dobro płynące z wzniosłych zamierzeń?
Znamy takich, którzy dla wzniosłych
ideałów potrafili oddać życie, ale są też tacy, którzy nie wytrwali... Łatwiej odwołać
się do postaci literackich i w nich odnaleźć odpowiednie przykłady… Sięgnę do
postawy doktora Judyma i Zenona
Ziembiewicza z „Granicy”.
Dwa życia,
dwie różne drogi... Zarówno ideały doktora Judyma, jak i młodego Ziembiewicza
wyrażały się w trosce o drugiego człowieka, w pragnieniu ulżenia jego doli.
Wierzyli, że swoją pracą, zaangażowaniem mogą zmienić świat, naprawić
istniejące zło... Czy w tym przekonaniu wytrwali?
Doktorowi Judymowi z „Ludzi bezdomnych”
marzyła się taka Polska, w której sprawiedliwe prawa obejmą wszystkich, również
najbiedniejszych. Nie mógł pogodzić się ze złem świata. Wierzył żarliwie w
możliwość ucieleśnienia swoich idei! Z wykształcenia - lekarz, z powołania -
społecznik, postanawia swe życie ofiarować najuboższym ludziom, dla nich żyć i
pracować. Sądzi, że przy dobrej woli, poświęcając wszystkie swoje siły dla
naprawy społecznego zła, można złagodzić konflikty, zwalczyć nędzę i niesprawiedliwość.
Temu przekonaniu podporządkowuje swoje życie… Jego „bezdomność” jest więc
zamierzoną drogą, oznaczającą brak zgody na porządek społeczny. Cóż
zatem znaczy w jego przekonaniu „być”?
Być człowiekiem – altruistą, który
ma na celu dobro innych...
Być społecznikiem, pomagać
biedocie, poświęcić życie walce z chorobą i nędzą...
Być wiernym swym ideałom...
Być – to wytrwać – mimo trudu, mimo
piętrzących się przeciwieństw...
Być święcie przekonanym o
słuszności wybranej drogi...
Być wreszcie w zgodzie ze swym
sumieniem, które nakazuje konsekwentną walkę ze złem!
Jakie ma perspektywy w tej samotnej
walce o dobro drugiego człowieka? Na ile starczy mu sił i zapału?
Prawdopodobnie do końca życia, ale jak ono długo potrwa, skoro brak w nim
oparcia w ukochanej osobie; skoro jego walka - to działanie w pojedynkę przeciw
potędze zła i ludzkiej krzywdy?
Gdy życie
doktora Judyma jest nieustanną walką w imię dobra, to życie Ziembiewicza powoli
staje się kompromisem i rozmijaniem z prawdą. Młodzieńcze „być” zamienia bardzo szybko na „mieć.
Decyduje się na karierę polityczną, marzy o poprawie losu najuboższych, jednak
bardzo łatwo popada w zależności od swych protektorów, poddaje się panującym
układom. Staje się człowiekiem wpływowym, bogatym i… zmienia się wewnętrznie.
Siła Judyma płynęła z niepohamowanej
pasji służenia ludziom. Pragnął za wszelką cenę naprawić zło w świecie, w
którym przyszło mu żyć. Ziembiewicz nie miał siły doktora Judyma, był człowiekiem
zbyt słabym, by trwać przy swoich ideałach i przeciwstawić się złu... Wybrał
łatwiejszą drogę...
Każdy z nich zapłacił wysoką cenę!
Tomasz Judym za swoje „być” zapłacił
rezygnacją ze szczęścia osobistego. Ale wytrwanie pozwoliło mu zachować
szacunek dla samego siebie i nieustanną wiarę w zwycięstwo dobra. Ziembiewicz,
który wspiął się tak wysoko, swoje „mieć”
przypłacił życiem i to w najgorszym stylu!
Czy ma to jakieś przełożenie na
czasy współczesne? Odpowiedzmy sobie sami!
De Saint Exupery w powieści
„Ziemia, planeta ludzi” mówi, że „wówczas dopiero będziemy szczęśliwi, kiedy
uświadomimy sobie swoją rolę, choćby najskromniejszą. Wówczas dopiero będziemy
mogli żyć w spokoju i umrzeć w spokoju, gdyż to, co daje sens życiu, daje także
sens śmierci.”