wtorek, 17 września 2013

Epitafium dla Marii…

Nie poruszam spraw osobistych na moim blogu, ale czasami odstępuję od tej zasady… Dzieje się tak w przypadku moich śp. Rodziców i śp. mojego Brata Mariana… Ale zdarza się też, gdy odchodzi jeszcze ktoś, o kim chciałabym napisać z potrzeby serca…
W najdłuższą pielgrzymkę wybrała się moja kuzynka, śp. Maria. Łączyły nas nie tylko więzy krwi, ale i rodzinne Pniewy, nasza mała ojczyzna, w których spędziłyśmy piękne dzieciństwo i młodość… Wraz z dojrzałym wiekiem rozeszły się nasze drogi, jak to w życiu bywa…
Maria odeszła w święto Matki Boskiej Bolesnej, wczoraj odprowadzono ją na miejsce wiecznego spoczynku w Opalenicy… Żegnały ją tłumy ludzi! Jakże to wymowne! Była dobrym duchem, pełna spontanicznej, autentycznej radości, siała dobro jako matka i pielęgniarka – położna… Jako człowiek! Towarzyszyła szczęśliwym mamom, odbierała jako pierwsza ich dzieci, cieszyła się ich radością… A potem - przez sześć tygodni!!! – codziennie odwiedzała młode mamy, cierpliwie i z miłością pielęgnowała ich pociechy… Przynosiła radość, była radością – wśród najbliższych, znajomych i całkiem obcych ludzi! Uśmiechała się do końca, mimo że tak bardzo cierpiała!
Niech Ci Pan Bóg otworzy szeroko podwoje nieba za wszystko dobro, które siałaś wokół siebie, Kochana Marysiu!