O Ani z Zielonego Wzgórza pisałam już kiedyś
i pamiętam, że gościłam ją tu z wielką radością. Bo któż jej nie zna? Kto jej
nie polubił?! Tej dziewczynki z rudymi włosami, z tysiącem w związku z tym kompleksów,
ale także osóbki niezwykle sympatycznej, ujmującej swym sposobem bycia, jednającej
sobie największych (początkowo) wrogów, marzycielki wyczarowującej ze
zwyczajnych spraw rzeczy nieprawdopodobne! Można by tu wymieniać jeszcze wiele,
wiele spraw, którymi bohaterka książek pisarki Lucy Maud Montgomery zachwyca
nas nieustannie.
Czytelnikiem tychże książek pozostaje się na całe życie! Ja sięgam do nich co pewien czas, bo odnajduję w
nich nie tylko uroki swego dzieciństwa i młodości! Ania pozwala mi zachować w
sercu cząstkę wspaniałych marzeń, ale również przywołuję w pamięci jej
najróżniejsze zachowania, które przemieniały ludzi o twardych (wydawałoby się
niezmiennych) poglądach, a które to poglądy zdecydowanie utrudniały im życie i najzwyczajniej
ograniczały ich swobodę myślenia i wyjście poza krąg swoich przekonań i
spojrzenia na różne życiowe kwestie.
I tu właśnie tkwi przyczyna, dla której
kolejny raz przywołałam Anię z Zielonego Wzgórza! Nasuwa mi się takie oto
spostrzeżenie: A gdybyśmy tak w swojej codzienności zapożyczyli coś od tej
rudowłosej dziewczynki?! Na przykład – serdeczność, którą przełamywała serca
najbardziej opornych? Uśmiech, którym promieniowała nie tylko wśród najbliższych,
ale zniewalała nim absolutnie wszystkich? Ale także wytrwałość w dążeniu do
celu? Można by tu jeszcze wymienić co najmniej kilkanaście cech wartych
naśladowania, ale i te wymienione zdecydowanie ułatwiłyby nam życie!
Odkryjmy w sobie Anię z Zielonego
Wzgórza, uśmiechając się do każdego człowieka, spróbujmy przemieniać przede
wszystkim siebie, ale i tych, którzy są wśród nas – dobrocią, serdecznością,
życzliwością…
Wpis: 3 marca godz. 13:20