Dzisiaj Kościół wspomina św. Maksymiliana Kolbe. Tę postać znamy wszyscy – wierzący i niewierzący na
całym świecie. Trudno mi napisać coś odpowiednio wielkiego od siebie. Jestem
zbyt mała, by wypowiadać się o tak wyjątkowym Człowieku! Ale wiem z całą pewnością,
że priorytetem była dla niego miłość do drugiego człowieka i pełnienie woli Bożej.
Zawsze przy jego wspomnieniu cytuje się słowa Pana Jezusa: „Nikt nie ma większej
miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich.” J 15,13-17
„Czyn Maksymiliana zawsze jest i będzie
nauką dla człowieka, że nienawiść niszczy, a tylko miłość jest siłą twórczą i
gwarantem wolności. (...) Wielu zapamiętało go jako człowieka pełnego wiary,
wewnętrznego pokoju.”
Oto kilka obrazów z jego życia: W
czasie wojny „Ojciec Maksymilian przyjął nowe warunki z heroicznym poddaniem
się woli Bożej. Otworzył bramy klasztoru dla uciekinierów, rannych, chorych,
głodnych, chrześcijan i Żydów. Oświadcza: „Jesteśmy gotowi oddać życie za nasze
ideały". Niemcy zdawali sobie sprawę z ogromu siły duchowej płynącej z
Niepokalanowa. Nic zatem dziwnego, że już we wrześniu o. Maksymilian został
wywieziony z braćmi do obozów na tereny Niemiec. (...) Został zwolniony z obozu w
Ostrzeszowie w uroczystość Niepokalanego Poczęcia.
We wszystkim widział miłosierną dobroć
Niepokalanej. 17 lutego 1941 r. został aresztowany przez gestapo i przewieziony
na Pawiak, a 28 maja do Auschwitz. (…) Wielu zapamiętało go jako człowieka
pełnego wiary, wewnętrznego pokoju. Więźniowie mówili o nim:
„Umacniał nasze dusze i sprawiał, że
mieliśmy więcej ufności w Bogu i osłabiał nasz lęk przed śmiercią...
Pamiętam, jak mówił: Ja nie boję
się śmierci; boję się grzechu. Zachęcał nas, aby nie bać się śmierci i aby mieć
na sercu zbawienie naszych dusz. Mówił, że jeśli nie będziemy obawiać się
niczego, oprócz grzechu, modląc się do Chrystusa i szukając wstawiennictwa
Maryi, poznamy pokój. Potem ukazywał nam Chrystusa, jako jedyne pewne oparcie i
jedyną pomoc, na którą mogliśmy liczyć.
Widzieliśmy, jak on sam oddawał całe
swoje życie, przeżywane w obozie koncentracyjnym, w ręce Boga: całkowicie się
mu powierzał, miłując Chrystusa i Matkę Bożą ponad wszystko i przekonywał nas
poprzez tę miłość. Naprawdę wydawało się, że nie ma większej siły od tej, która
od niego emanowała.” (Aleksander Dziuba, więzień Auschwitz)
Podałam za: NIEPOKALANOW.PL
Dobrowolnie przyjął śmierć w bunkrze
głodowym zamiast innego więźnia. Zginął 14 sierpnia 1941 roku, dobity zastrzykiem.
Wpis: 14 sierpnia godz. 9:00