środa, 30 kwietnia 2014

Fragment homilii kardynała Comastri podczas Mszy św. dziękczynnej za kanonizację Jana Pawła II 28 kwietnia 2014 r.

8 kwietnia 2005 roku - zaledwie osiem lat temu - wielu z nas było tutaj na tym placu, aby oddać ostatni hołd Janowi Pawłowi II. Nasze oczy, mokre od łez, patrzyły zdumione - pamiętacie to? - obserwowały Ewangeliarz leżący na prostej dębowej trumnie, umieszczonej w centrum placu przed bazyliką. Nagle wiatr - ku zdziwieniu wszystkich - zaczął przewracać karty księgi.
Wszyscy w tym czasie zastanawialiśmy się: „Kim był Jan Paweł II? Dlaczego tak bardzo Go kochaliśmy?”
Niewidzialna ręka, przewracająca karty Ewangeliarza, zdawała się mówić: „Odpowiedź jest w Ewangelii! Życie Jana Pawła II było nieustannym posłuszeństwem Ewangelii Jezusa: za to - powiedział nam wiatr - za to go kochaliście! Rozpoznaliście w jego życiu odwieczną Ewangelię: Ewangelię, która dała światło i nadzieję wielu pokoleniom chrześcijan!”
(…) Czego nas uczy świętość tego niezwykłego ucznia Jezusa w XXI wieku?.
Natychmiast przychodzi na myśl pierwsza odpowiedź: Jan Paweł II miał odwagę otwarcie wyrażać wiarę w Jezusa w epoce „milczącej apostazji” człowieka sytego, który żyje tak, jakby Bóg nie istniał" (Ecclesia in Europa, 9). Wieczorem 16 października 1978 roku, kiedy dopiero co został wybrany na papieża, ukazując się z loggi tej bazyliki, Jan Paweł zawołał: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Było to wołanie jego wiary, to był cel jego życia, były to pierwsze słowa jego pontyfikatu.
3 kwietnia 2006 roku na tym samym placu, mówiąc o swoim poprzedniku Benedykt XVI powiedział: „Nieodżałowany Papież, którego Bóg obdarzył wielorakimi darami ludzkimi i duchowymi, przechodził próbę ogniową trudów apostolskich i choroby, coraz bardziej jawił się jako «skała» w wierze. Kto miał sposobność obcować z nim blisko, mógł niemal namacalnie stwierdzić, jak szczera i niezłomna była jego wiara, która jeśli wywierała wrażenie na kręgu współpracowników, niewątpliwie miała — w czasie jego długiego pontyfikatu — wielki dobroczynny wpływ na cały Kościół, zwłaszcza w ostatnich miesiącach i dniach jego życia. Była to wiara świadoma, mocna i autentyczna, wolna od lęków i kompromisów.” Tak zaświadczył Benedykt XVI.
Podczas choroby Jana Pawła II pewien francuski dziennikarz zauważał: „Podczas gdy papież stawał się słabszy cieleśnie, jego świadectwo stawało się bardziej skuteczne: Jego wiara jaśniała jak pochodnia w nocy.” (…)
Jan Paweł II miał odwagę bronienia rodziny, która jest Bożym planem wyraźnie wypisanym w księdze życia: bronił rodziny, kiedy coraz bardziej upowszechniał się zamęt i publiczna agresja w stosunku do rodziny, w szalonej próbie napisania jakiejś „Anty- księgi Rodzaju”, wymierzonej przeciw Stwórcy.
W adhortacji apostolskiej "Familiaris consortio" Jan Paweł wyraźnie powiedział: "W obecnym momencie historycznym, gdy rodzina jest przedmiotem ataków ze strony licznych sił, które chciałyby ją zniszczyć lub przynajmniej zniekształcić, Kościół jest świadom tego, że dobro społeczeństwa, i jego własne, związane jest z dobrem rodziny… (Familiaris consortio, 3).
29 maja 1994 r., podczas modlitwy "Anioł Pański" gdy wrócił ze szpitala powiedział: "Chciałbym wyrazić dziś przez Maryję moją wdzięczność za dar cierpienia. Zrozumiałem, że ten dar był potrzebny. Zrozumiałem wtedy, że mam wprowadzić Kościół Chrystusowy w trzecie tysiąclecie przez modlitwę i wieloraką działalność, ale przekonałem się później, że to nie wystarcza: trzeba było wprowadzić go przez cierpienie – przez zamach trzynaście lat temu i dzisiaj przez tę nową ofiarę. Dlaczego właśnie teraz, dlaczego w tym roku, w Roku Rodziny? Właśnie dlatego, że rodzina jest zagrożona, rodzina jest atakowana. Także Papież musi być atakowany, musi cierpieć, aby każda rodzina i cały świat ujrzał, że istnieje Ewangelia – rzec można – «wyższa»: Ewangelia cierpienia, którą trzeba głosić, by przygotować przyszłość, trzecie tysiąclecie rodzin, każdej rodziny i wszystkich rodzin".