8 kwietnia 2005 roku - zaledwie osiem lat temu - wielu z nas było
tutaj na tym placu, aby oddać ostatni hołd Janowi Pawłowi II. Nasze oczy, mokre
od łez, patrzyły zdumione - pamiętacie to? - obserwowały Ewangeliarz leżący na
prostej dębowej trumnie, umieszczonej w centrum placu przed bazyliką. Nagle
wiatr - ku zdziwieniu wszystkich - zaczął przewracać karty księgi.
Wszyscy w tym czasie zastanawialiśmy się: „Kim był Jan Paweł II?
Dlaczego tak bardzo Go kochaliśmy?”
Niewidzialna ręka, przewracająca karty Ewangeliarza, zdawała się
mówić: „Odpowiedź jest w Ewangelii! Życie Jana Pawła II było nieustannym
posłuszeństwem Ewangelii Jezusa: za to - powiedział nam wiatr - za to go
kochaliście! Rozpoznaliście w jego życiu odwieczną Ewangelię: Ewangelię, która
dała światło i nadzieję wielu pokoleniom chrześcijan!”
(…) Czego nas uczy świętość tego niezwykłego ucznia Jezusa w XXI
wieku?.
Natychmiast przychodzi na myśl pierwsza odpowiedź: Jan Paweł II
miał odwagę otwarcie wyrażać wiarę w Jezusa w epoce „milczącej apostazji”
człowieka sytego, który żyje tak, jakby Bóg nie istniał" (Ecclesia in
Europa, 9). Wieczorem 16 października 1978 roku, kiedy dopiero co został
wybrany na papieża, ukazując się z loggi tej bazyliki, Jan Paweł zawołał: „Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Było to wołanie jego wiary, to był cel jego
życia, były to pierwsze słowa jego pontyfikatu.
3 kwietnia 2006 roku na tym samym placu, mówiąc o swoim poprzedniku
Benedykt XVI powiedział: „Nieodżałowany Papież, którego Bóg obdarzył
wielorakimi darami ludzkimi i duchowymi, przechodził próbę ogniową trudów
apostolskich i choroby, coraz bardziej jawił się jako «skała» w wierze. Kto
miał sposobność obcować z nim blisko, mógł niemal namacalnie stwierdzić, jak
szczera i niezłomna była jego wiara, która jeśli wywierała wrażenie na kręgu
współpracowników, niewątpliwie miała — w czasie jego długiego pontyfikatu —
wielki dobroczynny wpływ na cały Kościół, zwłaszcza w ostatnich miesiącach i
dniach jego życia. Była to wiara świadoma, mocna i autentyczna, wolna od lęków
i kompromisów.” Tak zaświadczył Benedykt XVI.
Podczas choroby Jana Pawła II pewien francuski dziennikarz
zauważał: „Podczas gdy papież stawał się słabszy cieleśnie, jego świadectwo
stawało się bardziej skuteczne: Jego wiara jaśniała jak pochodnia w nocy.” (…)
Jan Paweł II miał odwagę bronienia rodziny, która jest Bożym
planem wyraźnie wypisanym w księdze życia: bronił rodziny, kiedy coraz bardziej
upowszechniał się zamęt i publiczna agresja w stosunku do rodziny, w szalonej
próbie napisania jakiejś „Anty- księgi Rodzaju”, wymierzonej przeciw Stwórcy.
W adhortacji apostolskiej "Familiaris consortio" Jan
Paweł wyraźnie powiedział: "W obecnym momencie historycznym, gdy rodzina
jest przedmiotem ataków ze strony licznych sił, które chciałyby ją zniszczyć
lub przynajmniej zniekształcić, Kościół jest świadom tego, że dobro
społeczeństwa, i jego własne, związane jest z dobrem rodziny… (Familiaris
consortio, 3).
29 maja 1994 r., podczas modlitwy "Anioł Pański" gdy
wrócił ze szpitala powiedział: "Chciałbym wyrazić dziś przez Maryję moją
wdzięczność za dar cierpienia. Zrozumiałem, że ten dar był potrzebny.
Zrozumiałem wtedy, że mam wprowadzić Kościół Chrystusowy w trzecie tysiąclecie
przez modlitwę i wieloraką działalność, ale przekonałem się później, że to nie
wystarcza: trzeba było wprowadzić go przez cierpienie – przez zamach trzynaście
lat temu i dzisiaj przez tę nową ofiarę. Dlaczego właśnie teraz, dlaczego w tym
roku, w Roku Rodziny? Właśnie dlatego, że rodzina jest zagrożona, rodzina jest
atakowana. Także Papież musi być atakowany, musi cierpieć, aby każda rodzina i
cały świat ujrzał, że istnieje Ewangelia – rzec można – «wyższa»: Ewangelia
cierpienia, którą trzeba głosić, by przygotować przyszłość, trzecie tysiąclecie
rodzin, każdej rodziny i wszystkich rodzin".