Pewnie narażę się wielu osobom, ale mimo to ryzykuję… Niedawno pisałam o odwadze, zatem teraz mam okazję nią się wykazać… Tym razem chodzi o Pana Tadeusza – naszą epopeję narodową. Że książka jest piękna, nikogo (mam nadzieję!) nie muszę przekonywać! Towarzyszyła mi od zawsze, również jako dziecku w rodzinnym domu. Mieliśmy kilka wydań, również to duże, z ilustracjami Andriollego. Pamiętam, jak Mama czytała, używając szkła powiększającego, bo wzrok już nie dopisywał…
Z perspektywy minionego życia niezmiennie dostrzegam nieograniczone bogactwo wartości tej pięknej książki!!! Przez trzydzieści lat czytałam ją wraz z uczniami… Dla młodego człowieka nie jest to lektura łatwa – to prawda! Szukałam więc różnych sposobów zachęty… Najpierw namówiłam moich uczniów do kupna Pana Tadeusza, uważałam bowiem, że powinna ona znaleźć miejsce na półce w każdym polskim domu…
Bez pomocy nauczyciela uczeń nie zrozumie akcji, zwłaszcza, że pewne wydarzenia mają miejsce dwadzieścia lat wcześniej… Moją rolą (i obowiązkiem!!!) było jasne i logiczne wytłumaczenie, kim byli Soplicowie i Horeszkowie… Moi uczniowie umieli na pamięć wiele pięknych fragmentów epopei… Pamiętam, jak Koncert Jankiela pięknie recytował Zbyszek Bętkowski (Mam nadzieję, że nie ma mi za złe, iż wymieniam go z imienia i nazwiska!) Nic tak nie dopinguje młodych ludzi, jak udział w konkursach, zatem dzieci „walczyły”, recytując… Po latach pracy dokonałam pewnej „innowacji” w uczeniu się na pamięć fragmentów Pana Tadeusza… Aby zbytnio nie obciążać uczniów w domu, codziennie na początku lekcji (5 min.) czytaliśmy konkretny urywek i … tym sposobem moi uczniowie przyswoili sobie wiele fragmentów… Znajomość tychże na pamięć obowiązywała również mnie, jako że przykład idzie z góry…
Zapytacie zapewne, dlaczego tak się rozpisałam właśnie o Panu Tadeuszu… Ponieważ boli mnie, że we współczesnym programie nauczania języka polskiego zajmuje on tak marginalne miejsce!!!!!!!!!!!!!!!! Hołubi się Harrego Potera i wiele innych postaci oderwanych od życia, a pomija ważne dla rozwoju zarówno umysłowego, jak i duchowego książki… To dobrze, że czujemy się Europejczykami, ale przede wszystkim jesteśmy Polakami i powinniśmy znać historię i kulturę swojej Ojczyzny. Pan Tadeusz nam to zdecydowanie ułatwia!
Za co powinniśmy kochać „Pana Tadeusza”? – zapytała mnie pewna matka, mająca dziecko w gimnazjum. Do żadnej miłości nie można zmusić, nawet zachęcić, ale epopeja zasługuje na tę miłość, bo:
- ukazuje naszą narodową historię, walkę narodowo-wyzwoleńczą…
- zawiera przepiękne opisy polskiej przyrody…
- uczy pięknej polszczyzny…
- przedstawia naszych przodków również z ich wadami narodowymi…
- ukazuje bogactwo kulturowe społeczeństwa polskiego – zajęcia, obyczaje, stroje, uczty, tańce…
- wskazuje na miłość do Ojczyzny jako najwyższą wartość!
Mogłabym wymieniać jeszcze wiele innych wartości, bo o Panu Tadeuszu można nieskończenie… Moi uczniowie wiedzieli, że to moja ukochana lektura. Jeżeli dzisiaj przypominają mi o tym, to bardzo się cieszę, że została w nich pamięć o niezapomnianych lekcjach…
Zapewne ktoś powie, że mam stare spojrzenie, a przecież świat się zmienia… Tak, to prawda, ale przyszłość buduje się na stałych i trwałych wartościach, na znajomości historii i kultury swojego kraju!!! Pan Tadeusz - to część naszych ojczystych dziejów…
Pisząc książeczkę „Pan Tadeusz” w klasie ósmej i szkole średniej”, w jakiś sposób starałam się spłacić dług wobec naszego narodowego wieszcza. Cześć Jego pamięci, mimo że od śmierci minęło ponad sto pięćdziesiąt lat…