czwartek, 29 września 2011

Docieramy do Medjugorje…


O godzinie 16.00 docieramy do Sinij. Znajduje się tu piękna świątynia, która słynie z cudownego obrazu Matki Bożej Łaskawej. Święta Panienka spogląda z wielką miłością i łagodnością. Przypomina trochę Matkę Bożą Cierpliwie Słuchającą z Rokitna – również ma odsłonięte ucho, jakby nasłuchiwała naszych próśb i podziękowań. Uśmiecha się delikatnie, zachęcając do ufnej modlitwy. „Sukienka” Maryi „utkana” jest z misternych złotych łańcuszków, kwiatów i ozdób. To strój godny Królowej!
    Tutaj uczestniczymy we Mszy św. Posileni Chlebem Niebieskim wyruszamy w dalszą drogę... Od Medjugorie dzieli nas już tylko sto kilometrów.
    O godzinie 18.50 przekraczamy granicę Chorwacji z Bośnią i Hercegowiną. Emocje rosną... Mimo że zmęczenie daje się już mocno we znaki, nie wypada teraz spać. Coraz bliżej Mateczki... Wyglądamy białego krzyża na Kriżevacu. Serca biją przyśpieszonym rytmem – jesteśmy już coraz bliżej... Widać krzyż!!! Godz. 20.10 – dotarliśmy! Dzięki Ci, Boże i Maryjo!
    Zmęczeni, ale szczęśliwi stajemy na błogosławionej ziemi. Spieszno nam do kościółka, zwłaszcza że dzisiaj odpust św. Jakuba, którego imię nosi parafia. Hania informuje, że - podobnie, jak co miesiąc w Roku Eucharystycznym - przypada całonocna adoracja Najświętszego Sakramentu. Ileż czeka nas łask!
Pośpiesznie udajemy się do przydzielonych pokoi, by się trochę odświeżyć…
    Udajemy się do kościoła. Dla tych, którzy przybyli tu po raz pierwszy (w tym i ja) – szok! Mnóstwo ludzi klęczy, siedzi na posadzce, leży krzyżem, wielbiąc Boga ukrytego w Hostii, umieszczonej w przeogromnej monstrancji. W kościele jest duszno - nieustannie przewijają się tłumy pielgrzymów (Nawet klimatyzacja nie pomaga!) – nikomu to jednak nie przeszkadza. Wszyscy wpatrują się żarliwie w Przenajświętsze Ciało Chrystusa.
     Każdy z nas dźwiga ogromny wór intencji, powierzonych przez rodziny, przyjaciół, znajomych... I ten wór „wysypuje” w tej chwili przed Bogiem... Jaka ulga! O, dziwo, wszystkie problemy już mniej ciążą, wydają się lżejsze, łatwiejsze... Stąd, z perspektywy Medjugorja, dosłownie wszystko widzi się inaczej, w zupełnie innym świetle. Tutaj ważny jest Bóg i Maryja – wszystko inne się nie liczy! Zanurzam się więc w Tobie, mój Jezu, i tulę się do Twojego Serca oraz Serca Twojej Matki. Niemal fizycznie odczuwam Wasze kochające ramiona, które bardzo mocno przygarniają mnie, nędzną istotę.
    Mam wrażenie, że Maryja przechodzi pośród nas, wita serdecznie swoje dzieci – tak, jak tylko Ona potrafi. Jaka to wspaniała audiencja u Króla i Królowej! Wszystko, co ziemskie, zostało bardzo, bardzo daleko; teraz liczy się tylko moja tutaj obecność - u stóp Gospy. Do mej świadomości dociera tylko to, że jestem u najukochańszej Matki i Jej Syna! Czuję ogarniającą mnie miłość i ... trwam. Łzy radości i wdzięczności płyną po policzkach... Kocham Cię, Mateczko Najdroższa, i dziękuję, że mnie wezwałaś do Siebie – tak daleko od mojego domu, wbrew problemom finansowym i wszystkim innym. Basia i Rysiek stali się Twoimi dobrymi „narzędziami” – błogosław im za to!
    Jakże liche i ułomne wydają mi się powyższe słowa w porównaniu z tym, co czuję! Nie zdołam w pełni oddać tych wszystkich uczuć, jakie przepełniają moje serce! Czy ja tu naprawdę jestem? Tyle czytałam o Medjugoriu, o doświadczeniach ludzi tutaj przyjeżdżających... Ale to nie to samo, co być w tym miejscu, wpatrywać się w cudowne oblicze Maryi, odczuwać Jej obecność. Serce wali jakby za chwilę miało „wyskoczyć” z mojej marnej powłoki. Mamusiu Kochana! Kocham Cię! Zobacz, ilu ludzi Cię kocha! Pokonali setki, a nawet tysiące kilometrów specjalnie dla Ciebie! Przybyli ze wszystkich stron świata… Błogosław nam, Maryjo! Pomóż odnaleźć swoje miejsce na ziemi...