Niesamowite… Właśnie uświadomiłam sobie, że prekursorką blogu była św. siostra Faustyna! Nie śmiem jej nazwać blogerką, bo chyba nie wypada, ale jej Dzienniczek na pewno ma wiele wspólnego ze współcześnie tworzonymi blogami… Dlaczego? Są oczywiste zbieżności z definicją zawartą w Wikipedii… Bo i narracja pierwszoosobowa, mająca bardzo osobisty charakter… I subiektywne przemyślenia, uwagi, komentarze, wyrażające światopogląd autora. No, i zasięg Dzienniczka - cały świat!!! (Podobnie zresztą, jak Koronka do Bożego Miłosierdzia…)
O Dzienniczku św. Faustyny chciałam napisać przy okazji jej imienin na początku października, ale uświadomienie sobie niezwykłego podobieństwa tegoż Dzienniczka do blogu przyspiesza tę decyzję…
Dzienniczek – to część mojego życia. Otrzymałam go dawno temu w prezencie od p. Marii – matki jednej z moich uczennic - Ewy… Jest to pierwsze wydanie z 1983 roku, opatrzone Imprimatur kard. Franciszka Macharskiego, ze zdjęciem Ojca Świętego Jana Pawła II w momencie podpisywania Encykliki o Bożym Miłosierdziu 30 listopada1980 roku. Radość z takiego prezentu w czasach komunistycznych była przeogromna! I trwa do dziś!
Dzienniczek towarzyszy mi codziennie, stał się najpiękniejszą lekturą – obok Pisma św. i kilkunastu ważnych książek… Zachwyciłam się nim od pierwszej chwili – najpierw chłonęłam słowa Pana Jezusa – są takie ważne i zarazem piękne, takie przejrzyste i bardzo obiecujące…
Potem zaczęłam czytać regularnie stronę po stronie, nie mogąc się oderwać… Wracam do najróżniejszych słów – wskazań… Mój Dzienniczek jest już prawie w rozsypce od tego nieustannego czytania, jest mocno zakreślony… Ale to dobrze, bo zawsze łatwo trafiam na poszukiwany tekst…
cdn...