niedziela, 25 września 2011

Posłuszeństwo - śmieszna rzecz w naszych czasach?

   Gdy tak dokładnie człowiek sobie się przygląda na przestrzeni minionych lat, to widzi, jak bardzo jest niedoskonały!!! W miarę upływu czasu okazuje się, że tych niedoskonałości jest znacznie więcej, niż wydawało się ileś lat temu… Ale to chyba dobrze, że u schyłku naszej wędrówki uświadamiamy sobie błędy?!
Tak jest również w przypadku posłuszeństwa. Na tej płaszczyźnie przeżywałam skrajnie różne postawy… Posłuszeństwo bowiem (podobnie, jak inne cnoty) nie jest nam z góry dane, ale raczej zadane! Młody człowiek pragnie uwolnić się od rodzicielskich nakazów i stworzyć własny świat, wolny od jakiejkolwiek presji i daleki od wizji starszego pokolenia. I dobrze! Młodość bowiem powinna być piękna i twórcza zarazem! Często więc wychodzi poza ramy posłuszeństwa utartym wartościom, bo – jak mówił Adam Asnyk: Trzeba z żywymi naprzód iść… Zaraz jednak dodaje: Ale nie deptać przeszłości ołtarzy! Można by wiele mówić o tymże deptaniu we współczesnym świecie, ale nie o  takim sprzeniewierzeniu się wartościom chciałam powiedzieć!
   Dzisiejsza Ewangelia oraz homilia wywołały kilka refleksji - chcę się nimi podzielić… Kapłan ukazał zupełnie inny wymiar i aspekt posłuszeństwa: Posłuszeństwo Bogu, a co za tym idzie – Jego prawom, czyni człowieka wolnym!!! Warto się nad tym głębiej zastanowić! Bo to posłuszeństwo opiera się na akceptacji Bożych przykazań. Dał je Bóg, powodowany miłością do człowieka. Tymczasem jakże często swoim życiem powtarzamy za zbuntowanymi aniołami: Non serviam!  I co z tego wynika? Jeden wielki chaos i ból istnienia… Wystarczy rozejrzeć się wokół siebie i zobaczyć, co dzieje się w świecie, który coraz bardziej ucieka od Boga, lekceważy Jego prawa, nie chcąc być Mu posłusznym …