Najtrudniej mówi się o własnych uczuciach i myślach – w obawie, by
nie zostać wyśmianym, skrytykowanym! Co prawda, stare powiedzenie mówi, że
prawdziwa cnota krytyki się nie boi, ale któż z nas jest prawdziwie doskonały?
Po latach powtarzam kolejny raz, iż
najważniejsze, aby Pan Bóg o mnie dobrze myślał. Mimo że jest w człowieku
(czytaj: we mnie) obawa przed sądem innych, również dotyczącym wypowiadanych publicznie
myśli na moim blogu.
Ludzie generalnie niechętnie mówią o
tym, co myślą i czują, zwłaszcza, gdy dotyczy to tak delikatnej sprawy, jaką
jest nasza wiara… Bardzo często – wbrew swojej woli! – uczestniczymy w
dyskusjach dotyczących Kościoła, kapłanów – najczęściej bardzo krytycznych… Nie
potrafimy (a może – nie chcemy?) mówić o swoich przekonaniach, o swej wierze,
by zaświadczyć o przynależności do Chrystusa.
Czasem jednak chciałoby się głośno
wypowiedzieć swoje myśli:
myśli – wątpliwości;
myśli – wskazania;
myśli, które nieustannie nurtują;
myśli będące świadectwem przyjaźni z
Chrystusem;
myśli, które pobudzają sumienie…
Jest to oczywiście kwestia odwagi, ale
i potrzeby dzielenia się! Jeżeli widzę, ze czytają mnie ludzie z różnych, nawet
z bardzo dalekich stron, to znaczy, że podobnie myślą i czują. I co
najważniejsze! Są – podobnie, jak ja - w przyjacielskich relacjach z Panem Jezusem.
Wszystkich pozdrawiam serdecznie,
życząc słońca w sercu i radości płynącej od strony tabernakulum, w którym
mieszka nasz największy PRZYJACIEL
CHRYSTUS.
Wpis: 21 listopada godz. 9:55