Płyną
sobie nutki cicho i łagodnie,
mazurki,
nokturny, sonaty, preludia…
A
ja wędruję z mistrzem po łąkach,
chłonę
wiatru powiew, co muska wesoło,
sycę
się pięknem polnych kwiatów,
odwracam
twarz ku słońcu,
co
radosne promyki ku ziemi wysyła,
kroczę
polną dróżką, co wije się wstęgą…
U
kresu dróżki - mała kapliczka,
a
w niej drewniana figurka,
to
Matka Boska, dla której Chopin w niebie gra.
U
stóp Jej wraz z mistrzem klękam
wsłuchuję
w wieczorną ciszę…
Świerszcz
cicho sonatę nuci…
I
płyną nutki piękne, ciche, rzewne
i
czyste, jak dziecięca łza…
Wpis:
25 lipca g. 13:45