Tak, to już dziesięć lat!!! W lipcu
2011 roku Ks. Krzysztof Grześkowiak, nasz ówczesny wikariusz, zachęcił mnie do stworzenia
bloga, a następnie pomógł mi go założyć. Wydaje mi się, że to było wczoraj, a
tymczasem minęło od tamtej chwili dziesięć lat! Ze wzruszenia nie bardzo wiem,
co można napisać, aby to zabrzmiało sensownie!
Pierwszą myślą, która mi się nasuwa,
jest wdzięczność - wielka, niemająca odpowiednika w żadnym słowie! Dziękuję
temu Kapłanowi, dziękuję także naszemu Księdzu Proboszczowi, który ma pieczę
nad treścią umieszczanych tekstów, dziękuję Wam, Kochani, moi wierni Towarzysze,
którzy mnie czytacie i poprzez swoją obecność upewniacie, że to pisanie ma sens!
Ale najgłębsze i
najserdeczniejsze podziękowanie kieruję ku Panu Jezusowi! To On, mój największy
Przyjaciel, towarzyszy mi cały czas, jest ze mną, przy mnie… zawsze! Od urodzenia!
Każdego dnia! To ten sam, który widnieje na starym, zniszczonym obrazku w
górnym rogu. Ponad osiemdziesiąt lat! Wiele już razy pisałam w tym miejscu o tej
Najświętszej Obecności w moim życiu… Kim byłabym bez Niego, bez tej pomocy, bez
Jego najczulszej opieki i troski?!
Mój blog jest świadectwem wiary, ale nie tylko. To spisywane myśli,
refleksje – często popierane wskazaniami Świętych, to także zarejestrowane
tęsknoty, uwagi o życiu, obserwacje, spostrzeżenia, wspomnienia, poglądy,
medytacje, etc., etc.… Mój blog stał się ich odzwierciedleniem.
Mój blog – to także akt odwagi! Nigdy nie byłam bohaterką i za taką się nie
uważałam! To, co tutaj napisałam, stało się w dużej mierze za sprawą Opatrzności.
Jestem o tym głęboko przekonana!
O przyjaźni z Panem Jezusem pisałam wielokrotnie. Zawsze z wielką wdzięcznością,
bo jakże jej nie okazywać, gdy ma się świadomość, że tak wiele się otrzymało.
Nie są to dary wymierne w postaci bogactwa materialnego, ale znacznie większe,
o których nawet nie marzyłam!
Czego się nauczyłam przez te dziesięć lat? Przede wszystkim świadomości,
że nic nie mam sama z siebie. Wszystko, co mam, co osiągnęłam, zawdzięczam Panu
Bogu. Prowadzi mnie Ręka, której się uczepiłam z wielkim entuzjazmem i
zaufaniem! Czy od razu to wiedziałam? Nie! Ta świadomość przychodziła
powoli, w miarę upływu czasu.
Nie chciałabym popadać w patos, ale jestem przekonana,
że to Opatrzność nas kształtuje. Pod warunkiem, że tego pragniemy, że poddamy się
temu prowadzeniu i przystaniemy na Bożą wolę. Nie jest to wcale łatwe, mimo że
codziennie powtarzamy w modlitwie Pańskiej: „Bądź wola Twoja!” Trzeba wielkiej
siły woli, by tejże woli się poddać! Dopiero z perspektywy minionego życia widzi się jasno, że Pan Bóg miał rację. Że ma ją zawsze!
Czego jeszcze nauczyłam się przez te dziesięć
lat? Nauczyłam się wytrwałości, a
właściwie – to nauczył mnie Pan Jezus. W zasadzie piszę każdego dnia, z
potrzeby serca. Wyjątek stanowiły te dni, gdy byłam bardzo chora.
Wiem, że ciągle jestem w drodze, ciągle odkrywam siebie, swoje niedoskonałości,
swoje błędy, ale także, a może przede wszystkim – potęgę Bożej Miłości, dzięki
której trwam.
Wpis: 19 lipca godz. 10:25