poniedziałek, 19 lipca 2021

Mój blog ma dziesięć lat!

 

    Tak, to już dziesięć lat!!! W lipcu 2011 roku Ks. Krzysztof Grześkowiak, nasz ówczesny wikariusz, zachęcił mnie do stworzenia bloga, a następnie pomógł mi go założyć. Wydaje mi się, że to było wczoraj, a tymczasem minęło od tamtej chwili dziesięć lat! Ze wzruszenia nie bardzo wiem, co można napisać, aby to zabrzmiało sensownie!

      Pierwszą myślą, która mi się nasuwa, jest wdzięczność - wielka, niemająca odpowiednika w żadnym słowie! Dziękuję temu Kapłanowi, dziękuję także naszemu Księdzu Proboszczowi, który ma pieczę nad treścią umieszczanych tekstów, dziękuję Wam, Kochani, moi wierni Towarzysze, którzy mnie czytacie i poprzez swoją obecność upewniacie, że to pisanie ma sens!

      Ale najgłębsze i najserdeczniejsze podziękowanie kieruję ku Panu Jezusowi! To On, mój największy Przyjaciel, towarzyszy mi cały czas, jest ze mną, przy mnie… zawsze! Od urodzenia! Każdego dnia! To ten sam, który widnieje na starym, zniszczonym obrazku w górnym rogu. Ponad osiemdziesiąt lat! Wiele już razy pisałam w tym miejscu o tej Najświętszej Obecności w moim życiu… Kim byłabym bez Niego, bez tej pomocy, bez Jego najczulszej opieki i troski?!

     Mój blog jest świadectwem wiary, ale nie tylko. To spisywane myśli, refleksje – często popierane wskazaniami Świętych, to także zarejestrowane tęsknoty, uwagi o życiu, obserwacje, spostrzeżenia, wspomnienia, poglądy, medytacje, etc., etc.… Mój blog stał się ich odzwierciedleniem.

     Mój blog – to także akt odwagi! Nigdy nie byłam bohaterką i za taką się nie uważałam! To, co tutaj napisałam, stało się w dużej mierze za sprawą Opatrzności. Jestem o tym głęboko przekonana!

     O przyjaźni z Panem Jezusem pisałam wielokrotnie. Zawsze z wielką wdzięcznością, bo jakże jej nie okazywać, gdy ma się świadomość, że tak wiele się otrzymało. Nie są to dary wymierne w postaci bogactwa materialnego, ale znacznie większe, o których nawet nie marzyłam!

     Czego się nauczyłam przez te dziesięć lat? Przede wszystkim świadomości, że nic nie mam sama z siebie. Wszystko, co mam, co osiągnęłam, zawdzięczam Panu Bogu. Prowadzi mnie Ręka, której się uczepiłam z wielkim entuzjazmem i zaufaniem! Czy od razu to wiedziałam? Nie! Ta świadomość przychodziła powoli, w miarę upływu czasu.

     Nie chciałabym popadać w patos, ale jestem przekonana, że to Opatrzność nas kształtuje. Pod warunkiem, że tego pragniemy, że poddamy się temu prowadzeniu i przystaniemy na Bożą wolę. Nie jest to wcale łatwe, mimo że codziennie powtarzamy w modlitwie Pańskiej: „Bądź wola Twoja!” Trzeba wielkiej siły woli, by tejże woli się poddać! Dopiero z perspektywy minionego życia  widzi się jasno, że Pan Bóg miał rację. Że ma ją zawsze!  

     Czego jeszcze nauczyłam się przez te dziesięć lat?  Nauczyłam się wytrwałości, a właściwie – to nauczył mnie Pan Jezus. W zasadzie piszę każdego dnia, z potrzeby serca. Wyjątek stanowiły te dni, gdy byłam bardzo chora.  

     Wiem, że ciągle jestem w drodze, ciągle odkrywam siebie, swoje niedoskonałości, swoje błędy, ale także, a może przede wszystkim – potęgę Bożej Miłości, dzięki której trwam.

 

Wpis: 19 lipca godz. 10:25