Dzisiaj niedziela – Dzień Pański. Jak
tylko sięgam pamięcią, był to dzień niezwykły w moim rodzinnym domu. Taki prawdziwie
świąteczny. Wtedy, w czasach komunistycznych do rzadkości należał wystawny
obiad, ale w niedzielę taki był zawsze. Uroczystą oprawę miała też popołudniowa
kawa – zawsze z pieczywem naszej kochanej Mamy.
Ale centrum niedzieli stanowiła Msza
święta! Po powrocie do domu Ojciec przepytywał nas – dzieci, o treść Ewangelii
oraz kazania. A później opowiadał nam o ciekawych dziejach ojczystych. Często
tych najbliższych – z małej ojczyzny, jaką były Pniewy. O różnych wydarzeniach,
które miały miejsce jeszcze w jego dzieciństwie i młodości: o walce na
drewniane szable z Niemcami na Księżych Górach, o udziale w Powstaniu
Wielkopolskim…
I ciągle mam w pamięci Mamę, pochyloną
nad księgą „Pana Tadeusza”.
Pamiętam, że pisałam o tym wszystkim kilka
razy, ale te wspomnienia ciągle trwają w sercu i pamięci. I dobrze, że takie są.
To taki „kręgosłup”, który pozostał na całe życie – prosty, jasny, przejrzysty
i bardzo ważny!
Wpis: 17 marca godz. 9:21