poniedziałek, 11 grudnia 2017

Różne mądrości ks. Jana Kaczkowskiego


Kim był ks. Jan Kaczkowski, to zapewne wiemy. Było o nim głośno w naszej Ojczyźnie. Tym, którzy nie wiedzą, wyjaśniam, że był gorliwym kapłanem, niezwykłym w swej pobożności, imponował postawą pełnego zaufania Bogu – mimo dręczącej go choroby nowotworowej. „Od urodzenia miał lewostronny niedowład i dużą wadę wzroku. Zdiagnozowano u niego nowotwór nerkiglejaka mózgu. Urodził się i zmarł w Gdyni, znany był w całej Polsce, udzielał wywiadów, wspierał modlitwą i humorem chorych. Był współzałożycielem  Puckiego Hospicjum Domowego. „W latach 2007–2009 koordynował prace budowy Puckiego Hospicjum pw. św. Ojca Pio, a w 2009 został jego dyrektorem i prezesem zarządu. Utworzył program szkoleniowy w zakresie bioetyki chrześcijańskiej. Organizator warsztatów z komunikacji i etyki w medycynie dla studentów medycyny i prawa pod nazwą Areopag Etyczny. W wolontariat hospicyjny angażował tzw. trudną młodzież i osoby skazane. Został ambasadorem zorganizowanych w 2016 w Krakowie Światowych Dni Młodzieży.”
Tyle wiedzy encyklopedycznej! Był przede wszystkim wielkim człowiekiem. Zostawił po sobie nie tylko dobrą pamięć, ale i wskazania, jak żyć, jak radzić sobie z trudną chorobą. Miliony Polaków pokochały go za wyrozumiałość dla słabości drugiego człowieka, wierność sobie, błyskotliwe poczucie humoru i determinację w walce ze śmiertelną chorobą.
Poniżej – kilka myśli ks. Jana Kaczkowskiego…
*Grunt to twardo stąpać po ziemi i nie przestawać patrzeć w niebo. Zamiast ciągle na coś czekać - zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później, niż Ci się wydaje.
*Nie martwić się zanadto, tylko cieszyć się tym, co Bóg nam daje.
*Akt wiary nigdy nie zwalnia nas z myślenia.
*Byłoby efekciarskie i banalne, gdybym stwierdził, że jestem wdzięczny za chorobę. Bo nie jestem. Ale jestem za to wszystko, co przed nią i podczas niej się zadziało.
*Dewizą są dla mnie słowa z Ewangelii św. Jana: Nie utraciłem żadnego z tych, których mi dałeś. To jest zobowiązanie, żeby obok żadnego człowieka, który jest obok, nie przejść obojętnie.
*Ten mój nowotwór chciałbym umiejętnie „sprzedać”, nie tak śmiertelnie poważnie. Ja nie znoszę tej śmiertelnej powagi śmierci. Bo ona może człowieka zabić, jakkolwiek dziwnie by to zabrzmiało.
Ewangelia mówi: Kołaczcie, a otworzą wam. Więc ja kołaczę, proszę Pana Boga o cud, ale bez przywiązania do efektu. To, co się dzieje w mojej głowie, nazywam pełzającym cudem. Bóg rzadko sięga po cuda spektakularne, więc jeżeli Jemu jest dobrze z tym moim pełzającym cudem, to i mnie także.
*Kto nie zawalczył o relacje, ten drań.
*Marnujesz miłość, kiedy o nią nie dbasz.
*Możemy całe życie przeżyć w bojaźni i przykucu albo być wyprostowani i dumni.
*Można się z drugim spierać, kłócić, nawet wkurzać na niego, ale nie wolno nim pogardzać.
*Bywa, że coś nam się tylko wydaje i źle oceniamy drugiego człowieka. Spotkany człowiek może być wewnętrznie najświętszy, moralnie nas przewyższać.
*Nie, ponieważ cię kocham. Właśnie dlatego nie zrobię dla ciebie wszystkiego.

*Nie da się uciec od myślenia od własnej śmierci, będąc śmiertelnie chorym. Zresztą ze śmierci trzeba żartować, bo gdyby śmierć była śmiertelnie poważna, to by nas zabiła.
*Nie po to dostaliśmy wolność, żeby nam zaszkodziła. Nie bójmy się z niej korzystać, ale róbmy to odpowiedzialnie.
*Nie trzeba być katolikiem, żeby być dobrym człowiekiem.
*Nie rozliczajmy innych, rozliczajmy siebie.
*Nie wolno podejmować życiowych decyzji w sytuacjach kryzysowych.
*O cud można się modlić, ale cudu nie należy się spodziewać. One nie dzieją się na zawołanie ani nie można ich na Panu Bogu wymusić.


Wpis: 11 grudnia godz. 9:00