Poniżej
fragmenty jego szerszej wypowiedzi…
Boże
przebaczenie nie jest uzależnione od tego, czy wszystko wypowiedzieliśmy, ale
przede wszystkim od żalu i chęci zerwania z grzechem. Najważniejsza jest
szczerość, rzetelna relacja, ufność, i proste wypowiedzenie tego, co leży nam
na sercu.
Jeśli
to możliwe, dobrze spowiadać się u jednego spowiednika. Taka praktyka pomaga w
systematycznej pracy nad sobą, bo taki spowiednik zna sytuację penitenta. I
wbrew pozorom wcale nie dziwi się, że wierny zmaga się z tymi samymi
trudnościami i grzechami. Przeciwnie, z czasem może pomóc nam dostrzec głębsze
przyczyny i źródła grzechów, fałszywe postawy, rany, uwarunkowania, których się
samemu nie zauważa. Ma też zazwyczaj większą wyrozumiałość niż
„przypadkowy" spowiednik.
Spowiedź
może się przerodzić w rodzaj duchowej rozmowy. Nie należy się skupiać wyłącznie
na tym, co widać, ale bardziej na tym, czego z początku nie widzimy, czyli
przyczyny naszych grzechów, różne tendencje i nawyki, w które ciągle wpadamy.
Takie światło może nam dać tylko Słowo Boże i wytrwałe poddawanie się jego
działaniu. Grzech, który widzimy, jest zazwyczaj skutkiem niewidocznych i
oddziałujących na nas postaw wewnętrznych.
Człowiek
jest duchem, duszą i ciałem. Gorsze są grzechy mniej widoczne, duchowe, chociaż
zawsze wyrażają się na zewnątrz w naszych słowach i relacjach z Bogiem i
ludźmi: nieufność, pycha, obmowa, nienawiść, niewdzięczność, zazdrość,
niewiara, różne formy bałwochwalstwa.
Powtarzające
się grzechy i ich wyznawanie uczą jednak pokory i cierpliwości, a także
doświadczenia, że Bóg okazuje nam miłosierdzie nie za zasługi. Poza tym powtarzające
się grzechy pokazują, że ich korzenie są głębsze i wymagają dłuższego czasu na
uzdrowienie i przyjmowanie Bożej łaski.
Sam
się z grzechu nie wyzwolisz! Często sami chcielibyśmy się wyzwolić. To też jest
"pobożna" pokusa, ocierająca się o pychę. Nikt z nas nie może z
pewnością powiedzieć, że dożyje do jutra, a tym bardziej zapewnić, że „nigdy”
już nie upadnie. Silna wola nie jest warunkiem rozgrzeszenia, lecz ufność Bogu
i pokorne uznanie swoich granic. Liczy się nasza szczera wola zerwania z grzechem.
Jeśli z góry założymy, że w sumie spowiedź niewiele pomoże, bo jutro znowu
upadniemy, to być może dlatego jest ona czasem nieskuteczna.
Jak
często się spowiadać? Im rzadsza spowiedź, tym trudniej się do niej przygotować
- wychodzi się bowiem wtedy z pewnej duchowej wprawy. Spowiednik szybko
zorientuje się, czy ktoś spowiada się częściej niż raz w roku.
Należy
też uważać, aby spowiedź nie była za częsta, np. pod wpływem panicznego lęku,
perfekcjonizmu i chęci bycia bez skazy. W Kościele grzechy codzienne
(powszednie) gładzi spowiedź powszechna podczas Mszy czy przyjęcie Komunii
świętej.
Jeśli
człowiek przyjmuje sakramenty, modli się, można zakładać, że jest mniej podatny
dzięki łasce Bożej na poważne grzechy. I wtedy zwykle zaczyna się etap spowiadania
się z tych samych grzechów, co w pewnym sensie jest darem łaski (nie popełniamy
nowych i ciężkich). Wtedy regularna spowiedź maksymalnie co miesiąc jest jak
lekarstwo, poddawanie się szczególnemu działaniu Miłosierdzia Bożego. Czyni nas
też bardziej czujnymi na działanie duchowe, na pokusy, które często przybierają
postać pozorów dobra.
Nie
zapominajmy, że w interesie szatana leży też to, by wszystko zrobić w celu
odstręczenia nas od spowiedzi i utrzymania w grzechu, smutku, obojętności i
niepokoju. Spowiednik działa mocą łaski Chrystusa, a nie tylko mocą swoich
możliwości. Często wobec grzechów i skomplikowanych spraw w pierwszej chwili
ogarnia go ludzka bezradność, ale też towarzyszy mu specjalna moc Ducha
Świętego, która przychodzi zupełnie niespodziewanie jako światło, właściwe
słowo, ufność.
Spowiedź
nie tylko jedna człowieka z Bogiem i wspólnotą Kościoła, ale także daje siłę i
pomoc na dalszą drogę. Jeśli zależy nam na duchowym wzroście, dobrze czynić to
małymi krokami. Nie chciejmy zmieniać wszystkiego od razu, bo zazwyczaj
niewiele z tego wychodzi. Po spowiedzi warto skupić się na jednym grzechu,
który się powtarza i spróbować podjąć wysiłek, by nie ulec pokusie po raz
kolejny. A jeśli się ulegnie, to znowu powstać. I tak do skutku. Jeśli, np.
ktoś spędza nadmierny czas przed Internetem i telewizją, kosztem rodziny,
modlitwy, to może zacząć od próby ograniczenia tego czasu i powolnego
wypierania tego złego nawyku dobrym nawykiem.
Wpis: 21
grudnia godz. 11:04