Chciałoby się powiedzieć: Któż nie zna starotestamentowej
opowieści o Hiobie. Dzisiaj w czasie Mszy św. została przywołana po raz
kolejny. Pan Bóg rozmawiał z szatanem właśnie o Hiobie, zapewniając złego
ducha, że jest to najpobożniejszy człowiek na ziemi. „Nie ma na całej ziemi
drugiego, kto by tak był prawy, sprawiedliwy, bogobojny i unikający grzechu jak
on. Szatan na to do Pana: Czyż za darmo Hiob czci Boga? Czyż Ty nie ogrodziłeś
zewsząd jego samego, jego domu i całej majętności? Pracy jego rąk
pobłogosławiłeś, jego dobytek na ziemi się mnoży. Wyciągnij, proszę, rękę i
dotknij jego majątku! Na pewno Ci w twarz będzie złorzeczył.” Przewidywania
szatana się nie spełniły, bo Hiob – mimo że został pozbawiony wszystkich
ziemskich dóbr, mało – śmierć poniosły jego wszystkie dzieci – pozostał wierny
Bogu. Na znak żałoby „rozdarł swe szaty, ogolił głowę, upadł na ziemię, oddał
pokłon i rzekł: Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Dał Pan i zabrał
Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione!”
Zawsze zadziwia mnie ta historia! I myślę,
że każdego z nas. I nieodparcie nasuwa się pytanie skierowane do samego siebie:
Jak ja postąpiłabym w tak tragicznej sytuacji? Pewnie, że nie posiadam tak
wielkiego majątku ani tak licznej rodziny, ale pytanie pozostaje. Każdego z nas
dotykają najróżniejsze – mniejsze lub większe nieszczęścia – ale… czy choć trochę
jesteśmy podobni Hiobowi? Wszystko, co nas spotyka, i to, jak na to patrzymy i
przyjmujemy, jest kwestią zaufania Panu Bogu. Kapłan sprawujący Mszę św. nazwał
to dziecięctwem Bożym. Bo – czy jako osoby mianujące się dziećmi Bożymi, jesteśmy
w stanie zaufać Stwórcy wszędzie i zawsze? Na ile silna jest nasza wiara, na
ile mocne zaufanie? Bardzo trudne to pytania!
Wpis: 26 września g. 13:50