Święty Ojciec Pio
Gdy był – można powiedzieć – u szczytu sławy,
powodzenia, przyjeżdżali do niego ludzie nie tylko z Europy, by wyspowiadać się
u niego i doświadczyć łask za jego pośrednictwem, władze kościelne zakazały mu
najpierw słuchania spowiedzi, bo posądzano go o niezdrowe relacje z kobietami,
a później odsunięto go od publicznego sprawowania Mszy św. Dla kapłana to był
cios! A jednak podporządkował się i z pokorą głosił radość Chrystusową, nie
stracił poczucia humor, był chodzącą pogodą ducha.
A wielki kaznodzieja, św. Jan Vianey?
Żył w bardzo trudnych czasach rewolucji francuskiej, w
czasie której Kościół podlegał
ostrym prześladowaniom. Słyszymy o nim najczęściej jako doskonałym spowiedniku
z Ars, ale zanim nim został, napotykał na wielkie przeciwności… Był bardzo
słabym uczniem, nauczył się pisać dopiero w wieku siedemnastu lat. Pierwszą Komunię Świętą przyjął
potajemnie, w szopie. W 1812 r. wstąpił do niższego seminarium
duchownego. Nauka sprawiała mu trudności. W wyższym seminarium już
zupełnie sobie nie radził i przełożeni namawiali go do rezygnacji. Vianney
wytrwał jednak w swojej decyzji, otrzymał święcenia kapłańskie. Nie był
księdzem pokazowym – jąkał się i często gubił wątki. Jednak dotkliwy brak
kapłanów sprawił, że wkrótce został proboszczem w małej wsi Ars. Na niedzielną Mszę przychodziło
tylko kilka osób. Jan Vianney odnalazł jednak wspólny język z tymi ludźmi, gdyż
sam znał biedę z domu rodzinnego. Powoli liczba osób chodzących do kościoła i
przystępujących do sakramentów zaczęła
rosnąć. Zaczęła szerzyć się sława Vianney'a jako niezwykłego spowiednika, który ma dar czytania w ludzkich sumieniach i przepowiadania przyszłości. Do Ars przybywali
ludzie z odległych stron celem odbycia spowiedzi. Vianney cierpiał zmęczenie,
głód i choroby, ale nie zwalniał tempa swojej pracy. Doświadczał też cierpień
nadprzyrodzonych w postaci dręczeń demonicznych. Cały czas trwał przy Panu i…
był radosny. Wszyscy go podziwiali, słuchali, nawracali się. Jego kazania
potrafiły zgromadzić tysiące ludzi. A tymczasem księża z diecezji wystąpili do
biskupa z petycją, aby go usunąć. A on? Radości nie stracił, wszystko
przyjmował z pokorą. (Źródło: Brewiarz)
Wpis: 2 lipca g. 10:40