Miłość – to szczęście o
różnym obliczu…
Bywa zachłyśnięciem,
bywa porażeniem,
bywa wielką radością,
szczęściem,
olśnieniem,
słońcem i wiatrem,
deszczem i śniegiem,
radością i smutkiem,
harmonią i niepokojem,
pewnością i zwątpieniem,
burzą i ciszą,
łzą i uśmiechem,
wzlotem i upadkiem,
śmiechem i cierpieniem…
I… samym dobrem
równocześnie…
A… jeśli ta miłość błądzi
gdzieś daleko
i nie chce zapukać do
naszych drzwi?
Tuła się gdzieś po
bezdrożach…
Z dala od naszych domów,
krąży obojętnie i trudno ją
zaprosić
mimo otwartych drzwi…
Bo i tak bywa…
To co wtedy?
Zawsze jest z nami nasz
Pan,
który niezależnie od czasu,
niezależnie od stanu
naszego ducha,
niezależnie od pory roku –
zawsze woła… wprawdzie nie-głośno,
zawsze woła… wprawdzie nie-głośno,
ale bardzo delikatnie:
JA CIEBIE KOCHAM!
I ta miłość
niechaj ci wystarczy za
wszystkie inne…
Za te, do których tęsknisz,
o których marzysz,
których pragniesz
i o których śnisz…
Warto usłyszeć ten głos
pełen zachęty, dobroci i
miłości…
Ten głos jest w nas –
wsłuchajmy się…
Wpis: 23 lipca g. 18:00