Gdy
myślę „Chrystus”,
przedziwne
ciepło rozlewa się w mym sercu,
wilgotnieją
oczy,
rodzą
się dobre pragnienia…
Gdy
myślę „Chrystus”,
widzę
ręce kapłańskie,
w
których biały chleb
przemienia
się w Jezusowe Ciało…
Gdy
myślę „Chrystus”,
mam
przed oczyma każdą Komunię świętą,
co
krzepi i daje tak wielką moc
i
radość życia, i siłę, i dobroć…
Gdy
myślę „Chrystus”,
rodzi
się we mnie ogromna wdzięczność,
dla
której braknie zwyczajnych słów -
za
Jego obecność, za cierpliwość i miłość,
za
odpuszczenie grzechów…
Gdy
myślę „Chrystus”,
staję
się lepszym człowiekiem,
bo
wiem, że On jest ze mną,
patrzy
na mnie,
pomaga
się podnieść,
pozwala
cieszyć się życiem…
I
wreszcie…
Gdy
myślę „Chrystus”,
widzę
wszystkie dzieła Boże,
co
tak radują oczy i serce,
i
te w rozkwitającej wiośnie,
i
w tej brzozie, co zmienia barwę,
i
w śpiewie ptaków, co budzą mnie o świcie,
i
w tej nadziei,
co
wraz z rozkwitem przyrody
rozkwita
w mym sercu…
Wpis:
10 lipca g. 12:50