wtorek, 5 lipca 2016

O miłości w kontekście uśmiechu…

O miłości można nieskończenie…
Nie tylko w wieczór majowy,
gdy pan Słowik szepce pani Słowikowej
czułe słowa i uwodzi pięknym śpiewem…

W jej opisie św. Pawłowi nikt nie dorówna!
Marzy o niej prostaczek, marzy cesarzówna…
I choć to często już wytarte słowo,
to zawsze można je odczytać na nowo…

Dodaje skrzydeł każdemu z nas,
gdy na strunach życia pięknie nam gra…
Zwyczajnie albo i niezwyczajnie, ważne, że jest…
Każdy z nas kocha jej cichy szept…

Ale powiem dla sprawy jasności
że różne bywają meandry miłości…
Różne rodzaje, ale każde piękne
i zawsze w niezwykłe słowa zaklęte…

Bo przecież nie tylko ta damsko – męska
urokiem swoim się szczyci!
Już pan Mickiewicz w sposób niebanalny
pokazał jej urok niekiedy feralny…

Jakkolwiek ją postrzegam, jakkolwiek czuję,
jak każdy homo sapiens jej sobie winszuję!
Wiem jednak z całą pewnością o wartości tego,  
że najpiękniejsza jest miłość bliźniego…
Ta sama, o której przykazanie głosi
 i o którą sam Pan Bóg człowieka prosi…
Obwarowana wielkim przykazaniem
jest dla nas najważniejszym przesłaniem!

Zatem uśmiechając się do bliźniego,
weź część miłości ze skarbca Bożego!
Uśmiech też może być jej wyrazem,
samym dobrem i szczerą miłością zarazem…