czwartek, 17 stycznia 2013

O „pożytkach” z chorowania…

Okazuje się, że nawet brzydkie choróbsko może być przydatne! Dlaczego? Otóż – podobnie, jak wielu rodaków – i mnie „dopadła” grypa… I cóż tu robić w każdy kolejny dzień, gdy siły osłabły, wszystko boli i gorączka zaciemnia umysł? Postanowiłam ten czas przymusowej izolacji od świata ciekawie zagospodarować! W jaki sposób? – zapytacie.
Codziennie byłam na koncercie – każdy z nich piękny, każdy podnosił ducha… A jakie to koncerty? Przede wszystkim z muzyką Mozarta, Chopina, Bacha, Vivaldiego… No, i niezwykłe koncerty trzech tenorów - Plácido Domingo, José Carreras’a oraz Luciano Pavarottiego. Uczestniczyłam jeszcze w kilku koncertach innych wielkich gwiazd, ale słuchanie tejże trójki daje wyjątkowe przeżycia! Chciałoby się słuchać, słuchać i słuchać… Dusza wznosi się gdzieś wysoko, ku wyżynom nieba, a świat zdaje się odmieniony i niezwykle piękny!
Wyjaśniać nie muszę, że te koncerty zostały zarejestrowane i wyemitowane w Internecie… Pavarotti od ponad pięciu lat zachwyca swym tenorem mieszkańców nieba, ale my również możemy go ciągle  podziwiać… Podobnie, jak Marię Callas czy w nieco lżejszej tonacji - Franka Sinatrę czy  Elvisa Presley’a. I wielu innych…
Muzyka łagodzi obyczaje i daje wiele radości… Dobra muzyka przenosi nas w inny, doskonalszy świat! O tym nie muszę przekonywać, prawda?
Ale… chciałabym też powiedzieć o innej możliwości wykorzystania czasu przymusowego „uziemienia”. Otóż "odkryłam", że dzięki Internetowi można również obejrzeć ciekawe filmy. Wybór jest ogromny! I tak… spotkałam się ze św. Ojcem Pio w fascynującym filmie biograficznym, ze św. Janem Bosko, św. Teresą z Avila, św. Ritą, św. Faustyną, św. Augustynem, św. Pawłem… Cóż to były za spotkania! Ileż wniosły w moje życie radości i upewniły w przekonaniu o wartości dobrego, ale równocześnie trudnego życia… Bo często jest tak, że święci spoglądają na nas uśmiechnięci z najróżniejszych obrazków, ale nie mówią o swoim mozolnym podążaniu do Boga i wszystkich napotykanych po drodze przeciwnościach… Niełatwo zostać świętym!
   To by było tyle o „pożytkach” z chorowania. Ale jest też jeden wielki minus! Mianowicie – niemożność uczestniczenia we Mszy świętej i… brak tego kawałka białego Chleba!