wtorek, 29 stycznia 2013

Epitafium dla Majki


Cóż można napisać,
 

gdy umiera młoda dziewczyna…



Śliczna, dobra i miła…

Kochali ją wszyscy – nie tylko najbliżsi…

Odeszła…

Płaczą rodzice, płaczą siostry, brat…

Płaczą przyjaciele, których grono wielkie…

Płacze niebo…

Od samego rana chmury zasnuły błękit…

Krople deszczu bębnią po szybie natrętnie…

Pan Mozart wtóruje przepięknym Requiem,

A Chopin dostojny Marsz żałobny gra… 

Była rówieśnicą Pana Jezusa, gdy umierał na krzyżu…

I to może jedyna pociecha w wielkim bólu!

Żegnaj, Majeczko!


Do zobaczenia w niebie, Kochana!

 

A życie toczy się dalej…


Refleksje wokół śmierci Majki...

    Pamiętam takie krótkie opowiadanie Elizy Orzeszkowej pt. Tadeusz. Treścią było właściwie jedno tylko zdarzenie… Nie najmłodsi już rodzice (którzy po wielu latach doczekali się synka), udają się do pracy na polu. Czasy to pańszczyźniane, więc chłopi pracują od świtu do zachodu słońca…Zabierają niespełna trzyletniego Tadeusza i zostawiają gdzieś w pobliżu. Chłopczyk bawi się, zbierając kwiatki „dla Bozi” i „dla Panienki”… I tak, podążając za motylkiem, wpada w niewidoczny dół pośród traw… Nietrudno się domyślić, że ginie i nikt nawet się nie dowie, co się z nim stało…

Stała się wielka tragedia, a tymczasem…słońce świeci nadal pełnym blaskiem, cykady i świerszcze stroją skrzypeczki, wabiąc pięknymi dźwiękami, z dala słychać głos ekonoma, nawołującego chłopów do bardziej gorliwej pracy… Tak, jakby nic się nie stało – życie toczy się dalej… Swoim trybem!

Nasze życie też toczy się nieustannie dalej… Dzień mija za dniem… Ubywa bliskich nam osób, i starszych, i młodszych… Odprowadzamy ich na cmentarz, roniąc łzy…

A życie wciąż trwa, wciąż się toczy …

Rodzą się refleksje… Jak jeszcze długo potrwa moje życie? Ile zostało jeszcze lat, miesięcy, dni, godzin? A gdyby tak Pan powołał mnie nagle i niespodziewanie? Życie też toczyłoby się dalej, ale…gdzie mogłabym się znaleźć? Czy wśród tych mieszkań, których jest wiele, znajdzie się miejsce dla mnie?


Każdy pogrzeb napawa mnie smutkiem, ale i pobudza do zastanowienia się   nad wartością życia. Czyjego? Mojego! Bo trudno jednoznacznie odpowiedzieć, czy zostało dobrze „zagospodarowane”…