Płyną sobie nutki
cicho i łagodnie,
mazurki, nokturny, sonaty, preludia…
A ja wędruję
z Chopinem po łąkach…
Chłonę wiatru
powiew, co muska wesoło…
Sycę się
pięknem polnych kwiatów,
odwracam
twarz ku słońcu,
co radosne
promyki ku ziemi wysyła…
Zachwycam się
rozpiętą na niebie tęczą,
co barwi łąki
kolorów tysiącem…
Kroczę polną
dróżką, co wije się wstęgą…
U kresu
dróżki mała kapliczka,
a w niej drewniana
figurka…
To Matka
Boska, dla której Chopin w niebie gra…
U stóp Jej
wraz z mistrzem klękam
wsłuchuję w
wieczorną ciszę…
Świerszcz cicho
sonatę nuci…
I płyną nutki
piękne, ciche, rzewne
i czyste, jak
dziecięca łza…