Już kiedyś odwoływałam się do tych słów,
wypowiadanych często przez śp. Jerzego Waldorffa… Dzisiaj kolejny raz to potwierdzam!
I niezmiennie uważam, że każdy rodzaj sztuki wyzwala w człowieku dobre uczucia,
budzi pragnienia, które sięgają wyżyn nieba… Posłuchajmy na przykład
nieśmiertelnej w swej doskonałości muzyki Mozarta, Bacha czy innych wielkich
klasyków… Ileż autentycznej radości budzi muzyka księdza Vivaldiego! Wśród wielu
utworów najbardziej rozpoznawalne są „Cztery pory roku”. Każda z nich pozwala
przeżyć w szczególny sposób nostalgiczną, złotą jesień, usłyszeć szelest spadających liści,
ale także tych wesoło tańczących po ulicach i krople smętnego deszczu, który daje znać o
kończącym się pogodnym lecie…
I zimę, skrzącą się tysiącem srebrzystych płatków śniegu,
co dokonują niebywałych, karkołomnych piruetów, spadając z wysokiego nieba;
zasypują ulice i domostwa, ciesząc dzieci i dorosłych… Pozwalają wsłuchać się w
ciszę bielusieńkiego puchu, co niczym pierzynka – okrywa pola…
I wiosnę, a wraz z nią radość budzącej się do życia
przyrody, usłyszeć śpiew ptaków, co niczym artyści z filharmonii wyśpiewują
chwałę Panu; wśród nich słowika, najwspanialszego śpiewaka wszech czasów, co
wyczarowuje tęskne dźwięki dla zakochanych (i nie tylko!)…
I lato, nabrzmiałe ciepłem słonecznych promieni, i błękit
nieba, i najpiękniejsze kolory tęczy, i ciszę lasu, pól i łąk, nad którymi
śpiewa radosny skowronek…
A wszystkie tony radosne, zapadające głęboko w
duszy…