Widzieć w drugim człowieku Chrystusa… Cóż to znaczy? – pytam samą siebie… Podpowiada sam Bóg: Miłuj bliźniego, jak siebie samego! Czy potrafię? Czy chcę? Czy staram się? Czy staram się zrozumieć drugiego człowieka? Czy mówię o nim dobrze? Kiepsko to widzę z perspektywy minionego czasu… Bo to bardzo trudne!!! Jak łatwo i często wypowiadamy opinie o naszych bliźnich! Najczęściej z domieszką krytyki…
W moim rodzinnym domu nigdy nie mówiło się źle o kimkolwiek, wręcz przeciwnie Mama – w odpowiedzi na zasłyszane negatywne opinie – zawsze starała się powiedzieć o tej osobie coś dobrego. Kiedyś mnie to nawet denerwowało, bo przecież mówiąc źle o bliźnich, podnosimy (w swoim mniemaniu!) wartość swojej osoby… Myślę, że nie jest to jedyna przyczyna, dla której plotkujemy… Może również pewien rodzaj satysfakcji, że ja bym tego nie zrobiła, może mniemanie, że jestem lepsza? A stąd już bardzo niedaleko do pychy! A gdzież tutaj miejsce na miłość bliźniego?! Tymczasem – wierzymy w to przecież! – wszyscy jesteśmy stworzeni na podobieństwo i obraz Boga. Jakimże więc prawem mówimy źle o bliźnich, przekazując zasłyszane opinie i może nawet „ubogacając” je własną wyobraźnią? Przecież do końca nie wiem, co naprawdę czuje i myśli drugi człowiek, jakie są jego intencje! Złe słowo może zabić… Język obmawiającego jest jak robak, który zjada dobre owoce.(św. Proboszcz z Ars)
W jednym ze swoich orędzi przekazywanych w Medjugorje Najświętsza Panienka mówi:
Nie oceniaj, nie osądzaj, nie potępiaj!
Nie oceniaj, nie osądzaj, nie potępiaj!
Mam w żywej pamięci naukę pewnego dominikanina, u którego spowiadałam się wiele lat temu – właśnie z obmowy. Przytoczył słowa wielkiego myśliciela Arystotelesa:
Mędrcy mówią o problemach,
zwyczajni ludzie – o wydarzeniach,
głupcy – o bliźnich!
Komentarz był zbyteczny, sama się zaklasyfikowałam!
Tenże sam Arystoteles proponuje trzy proste pytania, które warto postawić sobie przed wypowiedzeniem swojej opinii:
Czy to, co chcę powiedzieć, jest prawdziwe?
Czy to, co chcę powiedzieć, przysporzy komuś dobra?
Czy to, co chcę powiedzieć, jest naprawdę konieczne?
Poniżej przytaczam wierszyk, znaleziony w Internecie – rodzaj wskazówki, czym może być miłość bliźniego…
Czyż nie lepszy byłby nasz świat,
Gdyby słyszeć od spotkanych osób:
”Wiem o tobie coś dobrego",
I widzianym być w ten sposób?
Czyż nie byłoby cudownie,
Gdyby dłoń napotkanego
Niosła z sobą zapewnienie:
"Wiem o tobie coś dobrego"?
Czyż nie byłoby szczęśliwiej,
Gdyby dobro, które jest w nas
Było rzeczą, tą jedyną,
Pamiętaną w każdy czas?
Gdyby słyszeć od spotkanych osób:
”Wiem o tobie coś dobrego",
I widzianym być w ten sposób?
Czyż nie byłoby cudownie,
Gdyby dłoń napotkanego
Niosła z sobą zapewnienie:
"Wiem o tobie coś dobrego"?
Czyż nie byłoby szczęśliwiej,
Gdyby dobro, które jest w nas
Było rzeczą, tą jedyną,
Pamiętaną w każdy czas?
Czyż nie słodsze dni byłyby,
Gdyby sławić dobroć znaną?
Wszak jej tyle jest na świecie,
Nawet w wadach, jakie mamy.
Gdyby sławić dobroć znaną?
Wszak jej tyle jest na świecie,
Nawet w wadach, jakie mamy.
Czy nie warto by spróbować
tak o innych myśleć sobie:
"Ty znasz jakieś dobro we mnie,
Ja znam jakieś dobro w tobie"?
Autor nieznany
"Ty znasz jakieś dobro we mnie,
Ja znam jakieś dobro w tobie"?
Autor nieznany