niedziela, 17 lipca 2011

Moje skarby...

Na blogu ks. Krzysztofa przeczytałam bardzo cenne słowa, warte głębszego przemyślenia…
Skarb - albo wzbogaca nas i wtedy: zyskujemy, żyjemy, wracamy, wchodzimy na szczyt, odzyskujemy wzrok, wierzymy, zaczynamy pojmować - lub też znika..., bo nie był skarbem, ale po prostu jego imitacją...”
Zastanowiła mnie ta głęboka myśl, budząc pytanie: Jakie ja posiadam skarby i w czym upatruję największych wartości!
Życie przynosi nam różne skarby… I prawdą też jest, że różnie pojmujemy pojęcie „skarb”… Z perspektywy minionych lat uświadamiam sobie, że wartość skarbu zmieniała się w tych wszystkich latach…
Człowiek żyje, doświadcza bólu i radości, przyjaźni i przykrości, bogactwa i biedy, dobra i zła – zarówno w sferze materialnej, jak i duchowej… Zastanawiamy się, czy rzeczywiście to, co było takie ważne kiedyś, na czym tak bardzo zależało, w istocie tym skarbem wcale nie było…
Są jednak takie skarby o wartości nieprzemijającej – widzę to bardzo ostro dzisiaj, gdy jestem człowiekiem dojrzałym… Spróbuję choć w małej części to wymienić…
Rodzice – dobrzy, pobożni i prawi…
Bracia -  kochani i zawsze gotowi do pomocy…
Moje dzieci i wnuki…
Kapłani –
- Nasz kochany katecheta – śp. ks. Bolesław Potrawiak, który pokazał nam – młodzieży – piękno postawy św. Marii Goretti, płakaliśmy razem z nim, gdy czytał o małej Świętej…
-         Ks. Fiołkowski - inny katecheta, pełen humoru i Bożej radości…
-         Ks. Stanisław Matuszczak – pierwszy powojenny proboszcz w Pniewach – wspaniały i gorliwy kapłan; kochała go cała parafia…
-         I wielu innych, którzy potrafili wzbudzić głęboką wiarę i prawdziwą miłość do Boga…
Siostra Nowakowska – urszulanka w Pniewach – prawdziwy „szaleniec Boży” – zaszczepiła we mnie (i nie tylko we mnie) coś, co pozwala trwać przy Chrystusie…
Moi nauczyciele – ludzie o wielkich sercach i umysłach – śp. p. Sławiński, p. Gasiński, p. Krygierowa, p. Nowożeniuk, p. Wiszniewska (z którą połączyła mnie wielka przyjaźń mimo czterdziestu lat różnicy)…
Grono przyjaciół – takich prawdziwych, którzy nigdy nie zawiedli…
Ludzie, którzy darzą mnie życzliwością i po prostu są…

To widzę dzisiaj, ale na przestrzeni minionych lat różne – nazwijmy to umownie „rzeczy” – miały wartość „skarbu”… Często dzisiaj nic nieznaczące materialne wartości, które już dawno przestały być wartością, a były tylko imitacją!

Ale… skarbami stały się również krzyże, przeciwności, potknięcia… Wszystko to było potrzebne, aby zmienić życiowe priorytety… Dziękuję Bogu, że minione pragnienia, dążenia widzę dzisiaj w zupełnie innym świetle…
Na koniec dodam, że NAJWIĘKSZYM MOIM SKARBEM JEST MOJA WIARA I TO WSZYSTKO, CO JEST Z NIĄ ZWIĄZANE… Dzięki niej pnę się na szczyt, chociaż bardzo nieudolnie i często potykam się o przeszkody, a niekiedy brak mi sił… Ale staram się piąć dalej!