Niejeden raz pisałam o zaufaniu Panu Jezusowi…
Przecież to On sam nauczył nas tej najkrótszej modlitwy Jezu, ufam Tobie, którą
przekazała światu św. Faustyna.
Nietrudno powtarzać te słowa, gdy w
miarę spokojnie spacerujemy sobie przez życie, gdy wszystko układa się dość
dobrze – bez większych zgrzytów i bez nadzwyczajnych wydarzeń. Wtedy może nawet
codziennie odmawiamy Koronkę do Bożego Miłosierdzia, gorliwie zapewniamy
Jezusa o swojej do Niego miłości i ufności w Jego bezgraniczną miłość i
miłosierdzie.
Ale … czy tak samo myślimy i czujemy,
gdy krzyż przyciśnie do ziemi;
gdy brak nam sił, by go unieść;
gdy czujemy się całkowicie opuszczeni i
samotni w swym cierpieniu;
gdy nikt nam nie pomaga i nie rozumie;
gdy jesteśmy całkowicie bezsilni wobec
zła;
gdy przerastają nas problemy życia…
Czy wtedy potrafimy powiedzieć Jezu,
ufam Tobie!? Właśnie wtedy, gdy nie słyszymy Jego głosu i nawet Komunia św.
zdaje się nie być wystarczająca!
Czy potrafimy ufać bezgranicznie? Czy wierzymy,
że ON jest zawsze z nami –
-
mimo
wszystko;
-
że nigdy
nas nie opuszcza;
-
wręcz
przeciwnie – pomaga nam nieść nasz krzyż
-
i zawsze
nas kocha!!!
Może właśnie wtedy, gdy jest nam
najgorzej, trzeba – choć z wielkim trudem! – powiedzieć: Jezu, ufam Tobie!
Gdy nadejdą (a nadejdą!!!) jaśniejsze dni, przekonamy się, że ta najkrótsza
modlitwa jednak ma sens!!!
Wpis:
5 stycznia godz. 17:25