Pomyślałam sobie, że można by jeszcze
inaczej spojrzeć na Nowy Rok. Ale zacząć refleksje od roku starego, który już
pozostał za nami. Miniony rok, czy nawet lata, to to wszystko, co dane nam było
przeżyć lepiej czy gorzej. Pozostają w sercu wspomnienia… Czy zawsze dobre? Oby
tak było, ale wiemy doskonale, że tak nie jest! Życie bowiem nie szczędzi nam
niespodzianek! Moja śp. Babcia mówiła: „Człowiek myśli, Pan Bóg kreśli.” I ta
prawda powtarza się często w naszym życiu.
Do czego zmierzam? Nasuwają mi się dwie
– myślę - że ważne refleksje. Pierwsza jest bardzo trudna, bo wskazuje
na całkowite odżegnanie się od tego, co minęło, a było przykre, niekiedy nawet
bardzo. Mówi się, aby oddzielić grubą kreską to, co było dla nas smutne i
nieprzyjemne, niekiedy nawet tragiczne. Mam na myśli wszystkie doświadczenia przykrości,
krzywdy, waśni, żalów… Jakkolwiek by je nazwać, były nam ciężarem, który tak
trudno wykreślić z pamięci! Zapomnieć się nie da, ale przebaczyć można, a nawet
trzeba! Będzie nam wtedy lżej na sercu. Bo stare urazy – to taki balast,
którego wcale nie chcemy, ale ciągnie się za nami nieraz całe życie.
Recepty dokładnej na to nie ma, ale
zawsze można poprosić Pana Jezusa, aby zabrał od nas to ciążące jarzmo słowami
„Jezu, Ty się tym zajmij!” I nade wszystko – wierzyć w tę pomoc! Determinacja
św. Moniki (i nie tylko niej!) niech będzie nam przykładem.
Wpis: 7 stycznia godz. 14:55