„Głos ucznia. Panie i Boże mój,
uprzedź sługę swego błogosławieństwem swej dobroci, abym mógł godnie i święcie
przystąpić do Twego Najświętszego Sakramentu.
Pociągnij me serce ku sobie i wyrwij je
z ociężałej gnuśności. Przyjdź mi z pomocą, aby duch mój
zakosztował słodyczy tego Sakramentu, ukrytej w nim obficie.
Oświeć me oczy, aby mogły wpatrywać się
w tę wielką tajemnicę. Umocnij mnie, abym w nią wierzył wiarą niezachwianą.
Twoim jest ona dziełem, a nie ludzi; z
Twego ustanowienia, a nie z ludzkiego wymysłu.
Stąd nikt o własnej mocy nic zdoła jej
pojąć ani zrozumieć, gdyż przewyższa zdolność nawet anielskiego poznania.
Czy więc ja, niegodny grzesznik, proch
i popiół, mogę dociec i cokolwiek pojąć z tak wzniosłej i świętej tajemnicy?
2.Panie, idę do Ciebie w prostocie
serca, w dobrej i mocnej wierze, na Twój rozkaz, ze czcią i nadzieją, wierząc
szczerze, że Ty, Bóg i człowiek, jesteś tu obecny w tym Najświętszym
Sakramencie.
Chcesz przecież, abym Cię przyjął i w
miłości się z Tobą zjednoczył.
Przeto zwracam się z prośbą do Twej
hojności i błagam o tę szczęśliwą łaskę, abym cały rozpłynął się w Tobie i
napełnił miłością, i nigdy nie szukał innej pociechy.
Ten bowiem najwyższy i
najczcigodniejszy Sakrament jest zbawieniem duszy i ciała, lekarstwem na
wszelką niemoc duchową; leczy me błędy, ujarzmia żądze, zwycięża lub zmniejsza
natarczywość pokus, napełnia coraz większą łaską, pomnaża kiełkującą cnotę,
utwierdza wiarę, umacnia nadzieję, roznieca i rozprzestrzenia miłość.
Wiele już dóbr udzieliłeś i stale w tym
Sakramencie udzielasz swoim wybranym, którzy pobożnie przyjmują Ciebie, Boże
mój, Zbawco mej duszy, Lekarzu ułomności ludzkiej i Dawco wszelkiej radości
wewnętrznej.
Albowiem w rozmaitych utrapieniach
krzepisz pociechami, z otchłani zwątpienia dźwigasz ku nadziei w Twoją opiekę,
ożywiasz i oświecasz jakąś nową łaską tak dalece, że ci, którzy przed Komunią
św. czuli się niespokojni i oziębli, umocnieni niebieskim chlebem i napojem
doznają w sobie wszelkiej przemiany.
Postępujesz łaskawie z Twymi wybranymi,
aby rzeczywiście uznali i prawdziwie doświadczyli bezgranicznej swojej słabości
i mocy Twej dobroci i łaski.
Sami z siebie są zimni, opieszali,
niepobożni; dzięki Twej lasce stają się żarliwi, ochotni i Tobie oddani.
Któż bowiem, stanąwszy pokornie u
źródła słodyczy, choć odrobiny jej nie zaczerpnie?
Kto stojąc przy wielkim płomieniu, choć
trochę się nie zagrzeje?
Ty, Panie, jesteś źródłem zawsze pełnym
i obficie płynącym, Tyś ogniem wiecznie gorejącym, który nigdy nie gaśnie.
Dlatego jeśli mi nie wolno czerpać z
pełni samego źródła i pić do sytości, przyłożę usta do niebieskiej krynicy i
pochwycę choćby małą kroplę, aby ugasić moje pragnienie i nie popaść w zupełną
oschłość.
Nie zdołam wprawdzie dorównać duchom
niebieskim i zapłonąć ogniem cherubinów i serafinów, będę jednak usiłował tak
potęgować w sobie ducha oddania i pobożności, ażeby rozniecić choć iskierkę
Bożego żaru, przyjmując z pokorą ten ożywczy Sakrament.
Czego mi zaś nie dostaje, Ty dobry
Jezu, Zbawco najświętszy, zechciej łaskawie i miłościwie dopełnić we mnie,
skoro wezwałeś do Siebie wszystkich, mówiąc: przyjdźcie do Mnie wszyscy,
którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię .
Pracuję w pocie czoła, gnębi mnie
cierpienie, uginam się pod ciężarem grzechów, niepokoją mnie pokusy,
namiętności nacierają i dręczą; nie mam nikogo, kto by mnie wspomógł,
wyswobodził i zbawił, jak tylko Ciebie, Boże mój i Zbawco. Tobie oddaję siebie
i wszystko, abyś mnie strzegł i wiódł do życia wiecznego.
Ty, któryś mi dał Swe Ciało na pokarm i
Krew na napój, zechciej mnie przyjąć ku czci i chwale Twego imienia.
Spraw, Panie, Boże mój i Zbawicielu,
aby przystępowanie do twych świętych tajemnic potęgowało we mnie pragnienie
oddania się Tobie.” ((Źródło:
Tomasz a Kempis, O naśladowaniu Chrystusa, s. 317 - 310)