I
znowu Chrystus w białej Hostii ukryty
spogląda ze złotej monstrancji
w
bielutki welon spowitej.
Wysoko
uniesione kapłańskie ręce
pokazują
Boga, Króla Nieba i Ziemi.
Nasz
Pan wychodzi na ulice,
przemierza
wioski i miasta,
najbardziej
odległe zakątki
ojczystej,
polskiej ziemi…
Zagląda
do domów, szkół i szpitali,
kroczy
po polach, łąkach i drogach,
wyciąga
ręce pełne miłości i błogosławi:
Przyjdźcie
do Mnie wszyscy,
utrudzeni
życiem, chorobą, zgryzotą…
Przyjdźcie
wielcy tego świata i ludzie prości!
Gdy
patrzę na Ciebie, w świętej Hostii ukryty,
Jezu
mój, cisną się słowa pełne miłości:
Dziękuję,
że jesteś, na co dzień i w święta,
każdego
dnia…
Jak
niewiele trzeba, by Twej miłości dotknąć,
aby
być z Tobą w dzień szary i jasny,
by
Cię umieścić na zawsze w swym sercu!
Zawsze
jesteś, za wszystko wystarczasz!
Zanurzam
się w Twojej miłości,
bo
taka wielka, jak ocean bezkresna,
wszechogarniająca.
I
nigdy nie umiera!
Obdarzasz
miłością, dajesz nam siłę,
dajesz
nam wszystko!
Bo
sam jesteś największą Miłością!