O
dziękczynieniu pisałam co najmniej kilka razy. Uważam jednak, że to nigdy zbyt
wiele, aby każdego dnia dziękować, dziękować, dziękować! Bo dopiero wtedy w
pełni uświadomimy sobie, ile otrzymujemy, ile dostajemy każdego dnia! Pewnie, że
niejeden raz jest nam ciężko, że wydaje się nam, że innym jest lepiej i
łatwiej, a może nawet, że więcej się nam należy! Zapewne różne myśli chodzą nam
po głowie w chwilach trudnych, chwilach, które wydają się ciągnąć w
nieskończoność, gdy opadamy już z sił i pytamy: Dlaczego mnie to spotyka, Panie
Boże?!
Spróbujmy
jednak, mimo wszystko, zatrzymać się na dziękczynieniu. Przecież nie zawsze
jest nam źle, nie zawsze wylewamy łzy nad sobą i swoimi bliskimi! Odkryjmy
Dobro, które przecież jest! I w nas, i w naszych bliźnich, w otaczającym świecie
– mimo szalejących burz, mimo napastliwości zła…
Czym zatem jest
dziękczynienie? Dziękczynienie zawsze kojarzy się z wdzięcznością. To jakby dwa
zamienniki.
Zastanówmy się przez
chwilę, za co Bogu mogę i powinnam/powinienem powiedzieć „dziękuję!”. Może całkiem
zwyczajnie – za to, że żyję, że mam dość siły, by znosić swoje cierpienia, dolegliwości
związane z wiekiem, za każdego człowieka spotkanego na swej drodze (bo od każdego
mogę się czegoś nauczyć), za każdą lekcję pokory, bo jest bardzo ważna i
każdemu potrzebna! Ale podziękowanie to przede wszystkim – wdzięczność za
obecność Chrystusową w Najświętszej Eucharystii, za możliwość częstego spotkania
z Panem Jezusem, za Jego miłość, dobroć, za pomoc, za wysłuchaną modlitwę, za
dobre natchnienia, pozwalające na rozwiązanie trudnych spraw…
Niech każdy w
tym miejscu dopisze swoje dziękczynienie. Na pewno nasza litania dziękczynna będzie
znacznie dłuższa!
Wpis: 6 maja
godz. 13:05