piątek, 31 maja 2024

Wokół uroczystości BOZEGO CIAŁA

 

Jak już wiele razy wspominałam, w moich rodzinnych Pniewach od ponad stu lat przy naszym domu budowaliśmy ołtarz na uroczystość Bożego Ciała. Każdego roku wspominam z wielkim wzruszeniem to niezwykłe wydarzenie. Poprzedzone było wielodniowymi przygotowaniami. Moja babcia Stanisława i mama czuwały nad obrusami, wyłogami na oknach; a to wszystko w nieskazitelnej bieli. Ojciec wraz z p. Smelką (lokalnym artystą malarzem) zajęci byli stroną techniczną. Przez cały tydzień znajome panie plotły girlandy z liści klonowych, a girland było ponad trzydzieści metrów. Pamiętam ich świeży zapach unoszący się wokoło. Wszystko na chwałę Pana Jezusa, który przechodził ulicami Pniew, przyglądał się ludziom, ich domom, błogosławił!

To wszystko było udziałem mojego szczęśliwego dzieciństwa. I wraca, bo pozostało w pamięci i w sercu!

Ale pamiętam też czas po uroczystości… Emocje opadają, bo – nie ma co ukrywać – iż obok wielkiej radości, że na naszym ołtarzu gości sam Bóg, jest też pewien stres. Czy wszystko się uda? Czy wielki wazon (nota bene prezent ślubny moich Rodziców) nie spadnie z ołtarza? Czy świeczki nie zgasną? Czy nie zacznie padać deszcz?

Po uroczystości ludzie rozchodzą się do swoich domów… Wielu z nich podchodzi do naszego domu, by zerwać gałązki młodych brzózek i później zawiesić je w swoich domach. Jest to bardzo miły zwyczaj, przy okazji można też zamienić kilka słów z dawno niewidzianymi znajomymi. Panuje serdeczna atmosfera.

Wszystko wraca na swoje miejsce – podium, stół, świeczniki, figury i obrazy… Aż do następnego roku.

Pamiętam z dzieciństwa również humorystyczne zdarzenia.  Po procesji (kiedyś nie było Mszy św. na rynku) panowie ściągali girlandy, spiesząc się, by nie zaskoczył deszcz. Bo było najczęściej tak, że w czasie procesji świeciło słońce, a krótko po niej zaczynało padać. Na ten moment czekaliśmy wraz okolicznymi dzieciakami. Przybiegała cała gromada. Ciągnęliśmy girlandy na podwórze i zawijaliśmy się w nie – im wyżej sięgały, tym lepiej Na końcu nikt z nas nie umiał się wydobyć. Ależ to była frajda!

Pamiętam też inne zdarzenie… Miałam trochę ponad sześć lat, a mój brat – trochę więcej niż trzy. Namówiłam go do skakania po brzegu podium, które stało ukosem oparte o ścianę domu gospodarczego. Jako dzieci nie ważyliśmy wiele, ale energiczne skoki spowodowały, że podium się przewróciło i całkowicie nas przykryło! Nie muszę Wam mówić, co to było! Jaki strach! Krzyczeliśmy tak przeraźliwie, że w końcu usłyszał nas ojciec, podniósł podium i… spuścił mi lanie – jako pomysłodawczyni! Musiał przeżyć stres jeszcze większy niż my!

Te zdarzenia w niczym nie umniejszyły powagi wielkiej uroczystości! Boże Ciało – to przecież święto radości, czczone z wielkim pietyzmem!

 

Wpis: 31 maja godz. 9:30